Drogie Wizażanki,
proszę Was o pomoc, bo nie wiem czy to problem leży w moim rozumowaniu czy po prostu jest coś nie tak.
Od kilku miesięcy jestem narzeczoną kierowcy zawodowego. Mieszkam u niego, wraz z jego matką. To dobra, uczynna kobieta, nie mam z nią żadnych spięć (póki co, ale różnie może się sprawa potoczyć), jest miło i sympatycznie. Ale problem nie leży w tym, ale w postępowaniu mojego TŻ. Otóż, gdy jest w trasie dzwonimy do siebie kilka razy w ciągu dnia, ale czy to normalne, że on kilka razy dzwoni też do swojej matki? Rozumiem, że gdy mój TŻ był singlem, dzwonił sobie do mamusi, bo w trasie mu się nudziło. No ale gdy jest się w związku z kimś, to trzeba umieć się odciąć od tej pępowiny. A w moim odczuciu tak to wygląda, jakby był uzależniony od kontaktu z nią... No chyba że jestem przewrażliwiona i najzwyczajniej w świecie zazdrosna. Nie wiem co o tym myśleć. Boję się, że gdy się zaobrączkujemy będę czuła się podobnie jak teraz. A nie widzi mi się to na dłuższą metę.
Wkurzają mnie sytuacje, kiedy ona mu szykuje jedzenie w trasę, kiedy go pakuje. Nie uwzględnia tego kiedy jej mówię, że ja to zrobię. Albo taki przypadek, kiedy zaczęła go przy mnie smarować maścią na skaleczenie, bo gdzieś się zadrapał na plecach... Brak słów

. Obawiam się, że kiedyś wybuchnę.
Na pewno muszę pogadać ze swoim TŻ, bo nie mogę w sobie tego tłamsić. Tylko nie wiem, czy to ja widzę wyimaginowany problem, czy on faktycznie gdzieś kiełkuje?