Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Październikowe mamy 2017 - porodówka ❤ - cz. 5
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2017-10-07, 11:35   #1210
ewulkaaa
Wtajemniczenie
 
Avatar ewulkaaa
 
Zarejestrowany: 2007-10
Wiadomości: 2 010
Dot.: Październikowe mamy 2017 - porodówka ❤ - cz. 5

Hej mam chwilkę to pisze opis porodu. Większość rzeczy wiecie z relacji na żywo więc w czwartek o 17 po konsultacji z moim ginem pojechałam na IP bólem kości lonowej. Od razu przyjęli mnie na oddział z podejrzeniem rozjescia spojenia lonowego. Jeszcze na izbie przyjęć miałam zrobione ktg,na którym wyszły nie małe skurcze, których w ogóle nie czułam, więc się nie przejęłam, stwierdziłam że że stresu. Jak już byłam na oddziale zaczęłam czuć skurcze, tak koło 19, ale normalnie funkcjonowalam i gadałam z dziewczynami. Koło 20 zaczęło już dość boleć, zaczęłam liczyć skurcze, były co 5 minut. Zgłosiłam do położonej, ale wg niej to miało trwa jeszcze nawet 3 dni, więc nawet mnie nie zabadala. Mnie bolało coraz bardziej, ale dalej co 5 minut, na sali mieliśmy piłkę więc zaczęłam skakać. O 22 dziewczyny szły spać,a mnie już dość konkretnie łapało, więc wyszłam na korytarz z ta piłka, i tak na zmianę chodziłam i skakalam. Położna mnie zabadala, nie pamiętam ile było, ale wysłała mnie pod prysznic. Tak zrobiłam, pół godziny byłam pod prysznicem. Potem już koło 24-1 szły mi bóle krzyżowe, więc poszłam i powiedziałam że już jestem w zasadZie pewna że rodzę. Rozdarcie było wtedy na 3cm, zrobiła mi lewatywe i kazała dzwonić po męża. Weszłam na sale po rzeczy i tam zwymiotowalam kilka razy, zrobiła się lekka panika, szybko kazała mi jechać windą na porodowke,bo wymioty oznaczają rozwieranie.na dole miałam już 5cm, przyjechał mąż, kazali mi leżeć 30 minut pod ktg i to był koszmar. Skurcze pisały w okolicach 60-70, zwatpiii że w ogóle z takimi skurczami urodzę, a mnie już skrecalo po prostu. Po ktg znów poszłam pod prysznic, skurcze cały czas w okolicach 3-4minut. Bujalam się przy łóżku, kucalam żeby mała niżej zeszła, skakałam na piłce. Rozwarcie skakalo tak co 2cm, zatrzymało się ba 9cm, po kilku skurczach położna zaproponowała prZebicie pęcherza,zgodziłam się ale nie było to proste. Po przebiciu było już 10cm, ale nie czułam parcia :O położna mi kazała przec mimo wszystko, nie było to proste,ale parlam z całych sił i okropnie krzyczałam. Po 23minutach parcia, dokładnie o 4:33 Lilka była już z nami. Okazało się że położna mi mówiła że miałam przestać przec, a przez ten mój krzyk nie słyszałam :/ i popekalam trochę, ale ponoć mniej niż gdybym miała być nacieta,no ale mogło być bez niczego :/ nie chciałam dać przez 2h dziecka do wazenia i mierzenia, ale po urodzeniu łożyska dostałam krwotok, więc zabrali Lilke i mąż musiał wyjść, a wokół mnie zaczęli biegać, od razu dostałam dwie kroplówkę w swą wenflony, zastrzyk jakiś, kosmos. Straciłam dużo krwi, dopiero dziś mogłam sama wstać z łóżka, morfologia mi poleciała w dół, dostaje witaminy i żelazo. Dziś Lili już schodzi opuchlizna i sinizna, cycamy się ale narazie kiepsko z sytoscia, ale pracujemy nad tym

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
kocham i jestem kochana


najszczęśliwsza
Anulka 2.02.2013
ewulkaaa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując