[ginewrona]

Od jakiegoś czasu mam problem, który bardzo mnie irytuje. Mój apetyt znacznie się zwiększył, a przy tym kiedy jem, bardzo szybko czuję się pełna, zjem może połowę posiłku i już jest to uczucie nasycenia. Jeśli chodzi o apetyt, to np. taka sytuacja: zjadłam owsiankę, wypiłam zieloną herbatę, po dwóch godzinach już jestem bardzo głodna, a przecież wszyscy trąbią o tym, jaka ta owsianka sycąca. Gdy nie jem 3-4 godziny jest mi bardzo słabo. Ogólnie mam jakieś pojęcie o zdrowym odżywianiu się, ale moja dieta jest taka sobie. Największą zmorą są słodycze, a to batonik w pracy, a to ciastko do kawy, do tego lubię piec i przeważnie co upiekę, to sama zjadam- oczywiście nie wszystko na raz. Często też po obiedzie czy kolacji mam ochotę dopchać się chlebem albo właśnie ciasteczkiem.. Fast foody jem czasami, czasem jest to raz na tydzień, innym razem raz na miesiąc. Nie mam nadwagi, chodzę na siłownię 2-3 razy w tygodniu gdzie robię godzinę cardio i potem ćwiczę na maszynach bądź z ciężarkami. Czy któraś z Was miała podobne problemy z dużym apetytem? Jak sobie z tym radzić? Nie mogę przestać myśleć o żarciu