Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Brak seksu - rozwieść się?
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2017-12-03, 23:58   #1
sh00ter
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2017-12
Wiadomości: 2

Brak seksu - rozwieść się?


Może ktoś z Was spojrzy trzeźwym wzrokiem na moją sytuację i wskaże mi coś, czego ja nie widzę. Oboje z żoną mamy po 31 lat. Jesteśmy ze sobą 12 lat, półtora roku po ślubie, mamy ponad rocznego synka. Zawsze myślałem, że jesteśmy jedną z tych wielkich miłości, które się rzadko spotyka. Tymczasem od dłuższego czasu nasze życie erotyczne prawie nie istnieje. Jeszcze przed ślubem było z tym słabo, ale myślałem sobie, że przecież tak bardzo się kochamy, że rzadki / sporadyczny seks nie ma aż takiego znaczenia bo liczy się co innego. Parę miesięcy temu postanowiłem tę sferę jakoś odbudować. Zacząłem zachęcać żonę do zbliżeń. Na początku niby to w żartach mi uciekała, albo zbywała też niby to zabawnymi wymówkami. Gdy już w końcu do czegoś doszło i na drugi dzień znów próbowałem się do niej zbliżyć rzuciła hasło "nawet nie licz, że dzisiaj też mnie na coś namówisz". Sens tej sytuacji odebrałem w ten sposób, że skoro wczoraj się poświęciła, to dzisiaj już na pewno nie ma takiego obowiązku. Zwyczajnie ma wolne. Dodam tutaj, że ja się przy naszych zbliżeniach naprawdę staram i za główny cel obieram sobie zawsze jej przyjemność. Nie jestem jednym z tych facetów, którzy mają brzuch, małego siusiaka i jeszcze kochają się w skarpetkach. Wydaje mi się z resztą, że ona czerpie przyjemność z tych zbliżeń, chociaż doprowadzić ją do satysfakcji jest naprawdę trudno. Wydaje mi się, że jej po prostu nie podniecam i dlatego to wszystko topornie idzie chociaż zwykle w końcu się udaje, ale raczej przez odpowiednią mechaniczną stymulację niż jakieś większe emocje. Powiedziałem jej o tym, że dla mnie ten de facto brak życia seksualnego to spory problem i zapytałem czy ona w ogóle mnie kocha, czy ją obrzydzam, czy co? Powiedziałem też, że skoro nie czuje do mnie pociągu to chyba powinna mi to powiedzieć przed ślubem i przed dzieckiem, bo ja się świadomie na żadne białe małżeństwo nie pisałem. Jej reakcja była taka, że się rozpłakała, że jak ja mogę tak myśleć i że bardzo mnie kocha. Po wszystkim oczywiście się kochaliśmy (przez jej wyrzuty sumienia) i było całkiem ok. No ale co z tego, skoro od następnego dnia znów to samo. Tylko, że teraz już jej trochę głupio i raz na tydzień albo dwa niby to ona inicjuje kontakt. Ale wiem, że jest to wyłącznie na zasadzie odbębnienia, nic więcej. Szczerze mówiąc, to nawet nie mam na to ochoty. Tak, jak nie chciałoby mi się grać w kosza z kimś, kto daje mi wygrywać, tak samo nie chce mi się bzykać z kimś, kto tego tak naprawdę nie chce. Dodam jeszcze, że może nie jestem super piękny, ale dość przystojny. Mam 184 cm, regularnie ćwiczę na siłce, całe życie uprawniam różne sporty, mam fajną sylwetkę. Poza tym mam ciekawy, kreatywny zawód (prowadzę firmę) i zarabiam dobre, żeby nie powiedzieć duże pieniądze. Zanim związałem się z moją żoną cieszyłem się sporym zainteresowaniem ze strony wtedy szkolnych koleżanek. Teraz z resztą też widzę, że kobiety często starają się nawiązać ze mną kontakt, a ja zawsze lojalnie się wycofuję i je delikatnie spławiam. Przez 12 lat naszego związku przez myśl mi nie przeszło, że moglibyśmy się rozstać. Przecież tak bardzo ją kocham. Ale jednocześnie teraz jestem sfrustrowany. Zapomniałem napisać jeszcze, że żona też bardzo rzadko się do mnie przytula i w ogóle mnie całuje. W zasadzie do pieszczot wystarczy jej nasz synek, który z resztą z nami śpi. A w zasadzie z nią, bo ja śpię obok na dostawionym łóżku żeby było wygodniej. Oczywiście tłumaczenie jest takie, że on jest jeszcze na piersi i że to bardzo dobre dla dziecka jak śpi z mamą. No ok... Tylko, że synek stanowi dla żony też taki parasol ochronny, no bo w takiej sytuacji nie mam nawet jak zainicjować zbliżenia, np. przed snem. Myślę, że jest to dla niej wygodne. Poza tym, żona mało o siebie dba. Jest bardzo ładna i generalnie nie trzeba jej dużo żeby świetnie wyglądać. Ale jeśli chodzi o sylwetkę to się zapuściła. Je często słodycze, pizze i ogląda 20sty serial w necie. Ja się kładę do spania, a ona zero inicjatywy. Nie mówię o seksie tylko o zwykłym przytuleniu się. Odpala serial i ani me ani be. Dodam, że od porodu prawie nie pracuje, tylko zajmuje się dzieckiem ,ale domem już nie bardzo. Mamy ciągle bałagan, zakupy robię ja i posiłki sobie też sam przygotowuję (często też żonie). Wyprzedzająco napiszę, że na pewno nie jest ze mną dla pieniędzy, bo sama potrafi też nie najgorzej zarabiać i jest zabezpieczona finansowo z domu. Bardziej odbieram to w ten sposób, że wie, że jestem uczciwy, zaradny, można mnie przedstawić rodzinie i znajomym bez wstydu i taki partner życiowy jej pasuje. Tylko, że mnie nie pasuje taki układ. Bardzo żonę kocham, oddałbym za nią życie, tym bardziej teraz kiedy mamy dziecko, a jednocześnie zastanawiam się nad rozwodem. Kalkuluję w ten sposób: lepiej rozstać się teraz, póki jesteśmy w miarę młodzi i synek jest mały, niż czekać np. 10 lat. Tym bardziej, że nie wyobrażam sobie 10 kolejnych lat w białym małżeństwie. Kochanka odpada, nie chciałbym ani ranić żony ani zwodzić innej kobiety. Prostytutki też odpadają. Nawet jak pójdziemy na jakąś terapię do seksuologa to przecież jej efektem będzie jedynie to, że do niej dotrze, że seks jest w małżeństwie konieczny i będzie się dla mnie poświęcać. A jak napisałem wcześniej - to żadna zabawa bzykać się z kimś, kto robi to z obowiązku. Czy powinienem się rozwieść?
sh00ter jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując