Kolega zrobił mnie w wała
Zastanawiam się nad zachowaniem jednego z moich kolegów.
Jestem studentem, mam 23 lata, a Tomek, o którym mowa jest ode mnie kilka lat starszy.
Znamy się ponad 10 lat, lecz po jego przeprowadzce, od kilku lat najczęściej utrzymujemy kontakt telefoniczny. Rzadko widzimy się w realu.
Nie tak dawno, niespełna miesiąc temu, Tomek wydzwaniał do mnie kilka razy dziennie w sprawie znajomego. Kolega żalił się mi, że jeden z jego ulubionych towarzyszy mocno nawalił. Godzinami opowiadał mi o kłótni oraz o krokach jakie wykona.
Później ze względu na wyjazd integracyjny w pracy, męczył mnie pytaniami w co się ubrać, o czym opowiadać itd. Godzinami przedstawiał swoje obawy. Każdego dnia wisiałem na lisi po kilka godzin, wyjaśniając starszemu koledze, w jaki sposób powinien się zachować.
W trakcie wyjazdu również męczył mnie telefonami. Rozmawialiśmy kilka godzin o nieistotnych sprawach, typu jak kto jego z kolegów z pracy był ubrany, co powiedział itd.
Po jego powrocie pochwalił się, że kupił siostrze, dziewczynie i jej siostrze pamiątki związane z wyjazdem i słodycze. Zrobiło się mi przykro bowiem można powiedzieć, że wspierałem go w tej podróży najmocniej ze wszystkich, słuchałem jego żalów, a nie pomyślał o mnie. Tu nie chodzi o oczekiwania, tylko zwyczajnie zrobiło się mi smutno, że innym dał jakieś smakołyki, a o mnie zapomniał. Co prawda, mieszkamy w innych miastach, lecz czy gdyby wysłał upominek pocztą i straciłby na tym 10 złotych, to by się coś stało?
Poświęciłem mnóstwo czasu, a on nawet nie wpadł na to, że warto byłoby mnie poczęstować. Poczułem że ma mnie gdzieś.
Później przez kilka dni z rzędu wysłuchiwałem jego pseudo-problemów. Zwierzał się mi z zachowania kurierów. Godzinami mówił o bezczelnym zachowaniu przewoźnika. O ile byłem w stanie zrozumieć jego irytację, tak sensu rozprawiania o tym, żadnego. Zwłaszcza, że kolejnego dnia słyszałem, jak to inny kurier okazał się dla niego niemiły. Powiedziałem wówczas wprost, że nie chcę słuchać niczego o kurierach. A on nie zważając na moje słowa, opowiadał w najlepsze.
Ponad tydzień temu kolega zmienił temat i prawił o swojej dziewczynie. Rozstali się i godzinami słuchałem jaka to ona zła i niedobra. A kolejnego dnia opowiadał, że wysłał do niej smsa, a ta nie odpisała. Na pytanie, po co do niej pisał, skoro jest na nią obrażony, nie potrafił znaleźć żadnej odpowiedzi. Następnego dnia długimi godzinami powtarzał to co z jego ust wyszło wcześniej.
W Wigilię spędziłem 8 godzin na rozmowie telefonicznej. Wysłuchiwałem żalów o jego byłej dziewczynie. Czego mocno żałuję, bo 24 grudzień powinien być dniem zapadającym w pamięć, nie zaś smętkiem bzdur.
Godzinami słuchałem o jego dziewczynie, do której i tak po świętach wrócił. Jaki był sens wysłuchiwania tych niedorzeczności, obscenicznych uwag, skoro i tak do niej wrócił?
Straciłem tylko czas, zdrowie - telefon promieniuje i nerwy.
Teraz ja miałem ochotę się komuś wygadać i kolega stwierdził, że jest zajęty.
W jaki sposób Wy postrzegacie niniejszą sytuację?
|