Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - To jednak koniec... po 4 latach.
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2005-10-12, 00:26   #1
Shemreolin
Zakorzenienie
 
Avatar Shemreolin
 
Zarejestrowany: 2004-10
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 6 081
GG do Shemreolin Send a message via Skype™ to Shemreolin
Unhappy

To jednak koniec... po 4 latach.


Hej dziewczyny, nie uzewnętrzniałam sie wcześniej w tym temacie, bo wolalam nie oczerniać mojego TŻ, wolałam sama sobie poradzić. Od jakiegoś czasu znowu mieliśmy kłopoty. Pamiętacie jak w kwietniu z nim zerwałam, a potem wróciłam do niego? To był błąd. Niestety ale zbyt wiele sie nie zmieniło. Oprócz tego, że wyprowadziłam sie z domu, straciłam pracę z początkiem lipca i szukałam nowej. On miał teraz ful serwis, mógł sie wykąpać, mogliśmy cos zjeść ciepłego, miał gdzie sie wysikać itp. Jednak nie zdecydował sie na zamieszkanie ze mną. Co prawda pomógł mi sie przeprowadzić, kopnął mnie w tyłek, gdy szukalam pracy, ale oprócz tego nie czułam, że jest blsiko mnie. Raz powiedział mi, że chce ze mną zamieszkać, chce miec ze mna dzieci itd., ale ja tego nie widzę, że on wszytsko robi dla naszej przyszłości. Ostatnio jednak na pytanie "Czy on naprawdę chce sie do mnie wprowadzic?" odpowiedział "Wiesz, najpierw chciałbym sie wyszaleć". Zrobiło mi sie strasznie przykro, szczególnie, że moje mieszkanie, w którym mieszkam sama traktuje niemalże tak jakby to on sam mi je wynajmował. Jakis czas temu zrobił mi awanturę o rachunki, bo nie płaciłam i mi wyłączyli net i telefon. Zrobił mi wykład, mądrzył się i pokazywał jaki to on nie jest i nie wiedzieć czemu musiałąm mu się tłumaczyć z tego, że nie płacę swoich własnych rachunków. Ciagle sie wtracał w moje sprawy, ciagle mi radził i obrażał sie, że go nie słucham. A ja po prostu już nie mogłam udawać oniemiałej z wrażenia nad jego mądroscią, bo gadał o czymś o czym nie ma zupełnie pojęcia, tzn. o życiu na własny rachunek. Przecież on nadal mieszka na wikcie u rodziców. Owszem chodzi do pracy, jest nadal na stażu i zarabia 500 zł. I on mi kadził o rachunku i p[owiedział "ja płacę za swój rachunek za komórke!". No tak, ale on ma 100 zł miesiecznie, a nie 1300 i ma pracę a ja nie. Już nie mogę tego słuchać. A czepiał sie wszytskiego... że źle robie zakupy, że nie dbam o dom tak jakby on chciał, że to i tamto. Ale zamieszkać nie chce. No i kilka razy powiedział mi, że sobie mnie wychowa i że ja czasami zachowuję sie jak małe dziecko i najwyraźniej trzeba mnie pilnować i dlatego on sie tak wtrąca w moje sprawy. To trochę śmieszne...

Napisałam mu maila tydzien temu, że skoro on nie chce u mnie mieszkać to ja to rozumiem, nie chce go zmuszać, bo nie o to przecież chodzi. Napisałam mu też, że w zwiazku z tym, ż eon tak broni swojej niezależności to ja również prszę by uszanował moja niezależność i nie wtrącał sie w moje życie w pojedynkę w moim mieszkaniu, które wynajmuję za swoje pieniądze. Napisałam mu kilka przykładów takiego zachowania. Oczywiście zanim napisałam tego maila dałam mu do zrozumienia, że chcę z nim porozmawiać w weekend, ale do mnie zadzwonił i siła rzeczy nie spotkaliśmy sie. Daltego napisałam maila.

Po mailu przestał sie do mnie odzywać. Nic, żadnego smsa czy słowa na gg. Stwierdziłąm, że to śmieszne, i że strzelił focha jak baba. W końcu w tym mailu nie było nic strasznego, nie pisałam go w złości. Chciałam by był jak najbardziej klarowny... On odpisał mi po kilku dniach długiego maila, gdzie wywalił mi stos pretensji, które nijak sie nie miały do prawdy. Napisał np. że jestem egositką, że nie myśle o nim i o jego marzeniach i planach tylko o sobie, że nie myślę o nas. To śmieszne... przeciez wyprowadziłąm sie, zrobiłam nam piękny podkład pod wspólne życie i wielokrotnie zachecałam do tego by ze mna zamieszkał... i ja nie myślę o nas? No i przecież w moim mailu napisałam mu, że nie bede go do niczego zmuszać, że nie chciałabym by sie do mnie przeprowadzał, gdy czuje, że musi zrobic przedtem jakieś inne rzeczy itd. Napisał, że nie lubi u mnie nocować, bo są to takie zwykłe noce. To ja nie wiem czego on sie spodziewał skoro przychodzi do mnie, rzuca sie na łóżko, że jest taki zmęczony, włacza TVN Turbo, po czym zasypia szybciej ode mnie.

Odpisałam mu na tego maila i za dwa dni mi odpisał, że chyba zrozumiał... mielismy pogadac w poniedziałek, czyli wczoraj (w sumie już przedwczoraj) jednak cos to zmieniło.

W sobotę uśpiłam swoja szczurkę Diablicę. W piatek napisałam mu o tym, że to zrobię i napisałam, że do niego napiszę jak juz będzie po. W sobotę po południu mu napisałam, że rano uspiłam Diablicę i nawet mi nie odpisał, nic a nic. Wiedziałam co robi. Miał z kolegami w sobotę jeździć po salonach samochodowych i objeżdżać na jazdach próbnych samochody. On nie wiedział, że ja to wiem (od jego kolegi). Zadzwoniłam do niego i powiedziałam, ż ejest mi przykro i sie na nim zawidołam, bo mógł do mnie zadzownić lub napisać smsa, że jest mu smutno, przykro czy coś. A on powiedział, że nie mial czasu, bo biegał z chłopakami cały dzień a poza tym stwierdził, że w zwiazku z naszymi ostatnimi kłótniami (!) stwierdził, że to jest tylko sucha informacja.

Po tym co sie wtedy stało, gdy płakałam po moim szczurku, potrzebowałam jego wsparcia a on bawił sie z kolegami przy samochodach doszłam do wniosku, że ja tak dłuzej nie moge. Po prostu dość. DOŚĆ!!

Umówiłam sie z nim na sobotę na rozmowe... nie odzywałam sie do niego jakis czas a on mnie nagabywał kiedy w koncu pogadamy, bo odwołałam spotkanie w poniedziałek pod jakimś pretekstem. Mamy spotkać sie w sobotę. A dzisiaj gdy sie umawialiśmy miał do mnie pretensje, ze tak długo czasu mi zajeło zdecydowanie sie na rozmnowe z nim. Napisałam mu że miałam stresujący tydzień... a on spytał "dlaczego?" . Po tym tekście to juz zupełnie zwątpiłam... nawet nie wie co mi zafundował, nie rozumie jak bardzo przeżyłam śmierć szczurka. Kompletnie mnie nie rozumie...

Rany... żebym miała tyle siły by wtrwać w tej decyzji, którą podjęłam. Żeby nie było tak jak w kwietniu, kiedy do niego wróciłam tylko po to by cierpieć...

Przepraszam za ten dlugi post... musiałam to z siebie wyrzucić...
__________________
Być kobietą to strasznie trudne zajęcie, bo polega głównie na zadawaniu się z mężczyznami.



Shemreolin jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując