Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Z cyklu : moja historia
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2008-07-04, 23:13   #39
Margolcia0703181
Raczkowanie
 
Avatar Margolcia0703181
 
Zarejestrowany: 2008-07
Lokalizacja: Szczecin
Wiadomości: 459
Dot.: Z cyklu : moja historia

Witam! Czytając historie waszych przeżyć związanych z ED, widzę moje przejścia. Wiele dałabym, aby problemy z jedzeniem nigdy się nie zaczęły...ile więcej barw miałby świat, gdyby nie cień ciągłego myślenia o kaloriach, a tak naprawdę braku samoakceptacji...Myślę, że moja historia też jest warta zamieszczenia, choć obawiam się, że będzie przydługa i banalna

Już od dziecka wszyscy mówili o mnie "wzorowa uczennica, "taka cicha i spokojna", a ja byłam nieśmiała uważałam się za gorszą od innych, choć nie miałam powodu. Z dzisiejszej perspektywy mogę jednak powiedzieć, że moje dzieciństwo było szczęśliwe do 10 r. ż., kiedy mama zmarła na raka. Zostaliśmy sami: tata, 2 młodsi bracia i ja. Nagle stałam się dorosła, poważna, dziwiły mnie błahe problemy rówieśników, zawsze stałam "z boku". Zawsze byłam szczupła, nie zwracałam szczególnej uwagi na wygląd. W gomnazjum wyczynowo uprawiałam sport. Pamiętam, jak potrafiłam zjeść całą czekoladę bez wyrzytów sumienia, co jest dziś niewykonalne. Mając duzo ruchu zachowywałam szczupłą sylwetkę(54/168), wcale o niej nie myślałam. Wszystko zmieniło się w liceum, gdy musiałam zrezygnować ze sportu. Mniej się ruszałam, a w tym samym czasie zaczęłam nabierać "kobiecych" kształtów, co mnie przerażało zwłaszcza, że nie mogłam z nikim o tym porozmawiać. Dopiero teraz ze zdwojoną siłą brakowało mi mamy. Choć moja waga była w normie (59/170)przerażało mnie, że nie mieszczę się w stare spodnie. W ten sposób zaczęłam podświadomie ograniczać jedzenie i zwiększyłam wysiłek tłumacząc to sobie "zdrowym trybem życia".
Wg wywiadu lekarskiego wszystko zaczęło się w lipcu 2006, gdy od dłuższego czasu nie miałam miesiączki, choć waga była w normie. Później, od poczatku roku szkolnego ustaliłam ścisłe porcje jedzenia, które stopniowo zmniejszałam, codziennie biegałam 10 km ćwiczyłam brzuszki. Chciałam tylko prowadzięć zdrowy tryb życia, mieć poczucie kontroli, poczuć się lepiej we własnym ciele...Nie zauważyłam nawet, kiedy schudłam, ubrania były na mnie lużne, czułam chłód, 1/2 zupki chińskiej stała się dla mnie kolosalną porcją. Podobało mi się to, dlatego nic nie zmieniałam. Były inne zajęcia - nauka, olimpiady, konkursy, kiedy myśleć o jedzeniu? Tata nie miał czasu, aby mnie kontrolować, często posiłki jadaliśmy samotnie o różnych porach.
Nie wiem, kiedy wpadłam w pułapkę...Do lekarza rodzinnego trafiłam w lutym 2006, gdy źle się poczułam z osłabienia. Zważono mnie wtedy pierwszy raz od ostatniego bilansu(w domu nie miałam nawet wagi) - 47kg/172. 2 tyg później kolejna wizyta - 45/172 Dostałam skierowania na badania, bo usilnie przekonywałam, że jem normalnie. Jadłam coraz mniej, bolał mnie żołądek.
1 marca trafiłam do szpitala, ale tylko na endoskopię i nieoczekiwanie musiałam zostać(znieczulenie zwaliło mnie z nóg) - na obserwację 2 dni, z których zrobił się miesiąc, bo okazało się, że mam bradykardię(puls w nocy 25, w dzień 35). Waga ciągle spadała, choć dostawałam kroplówki i nutridrinki (większość lądowała w umywalce). Wtedy po raz pierwszy usłyszałam słowo anoreksja w odniesieniu do mnie. SZOK. Zawsze myślałam: to mnie nie dotyczy, ja się nie odchudzam!, ale fakty były przeciw mnie. Nie zgodziłam się na leczenia na oddziale psychiatrycznym, bo jak można leczyć kogoś, kto nie jest chory!? - tak wtedy mówiłam. Przekonywałam, że w domu zaczne jeść, dajcie mi tylko szansę!Póki co wróciłam na normalny oddział, gdzie zostałam, aż nie będzie zagrozenia życia. Serce wzmocniło się dzięki kroplówkom, ale waga spadała. Wypisano mnie - 42kg/173, co tydzień kontrola z koniecznością przyrostu wagi. Tak bardzo chciałam, aby wszystko było jak dawniej, tata przestał się zamartwiać. Opijałam się do bólu wodą, bo nie byłam w stanie jeść normalnie. Nie miałam wtedy kontaktu z psychologiem. W maju znów trafiłam do szpitala planowo na badania, ale okazało się że serce nie wytrzymuje. Przyjęłam w końcu do wiadomości, że sama sobie nie poradzę i trafiłam na oddział psychiatryczny, co należy chyba do najgorszych wspomnień w moim życiu, dlatego nie będę o tym pisać; tyle tylko, że od samego początku starałam się jeść wyznaczone porcje, bo wiedziałam, że od tego zależy, kiedy wrócę do domu i do szkoły, za którą tak tęskniłam. W miesiąc przytyłam z 42 do 50 kg, choć czułam się jak wieloryb; były jednak ważniejsze rzeczy, wiedziałam, co rodzina przeze mnie przeszła.
To nie koniec. Przytyłam, ale to nie oznacza końca choroby. Dziś to wiem. Po wyjściu"na wolność" sukcesywnie chudłam, liczyłam kalorie - to było(i nadal jest)silniejsze ode mnie, nie umiem nad tym zapanować. Schudłam do 46, groziła mi hospitalizacja, depresja się pogłębiała, trudno było ze mną rozmawiać. Dostałam antydeprasanty i w domu utrzymywałam wagę. przybrałam nawet do 48. Byłam w klasie maturalnej, nie chciałam tego zmarnować. Odżywiałam się w miarę normalnie, choć za mało, ale JEM mimo wyrzutów sumienia - to przecież choroba, z którą TRZEBA walczyć. Zdałam pomyślnie maturę, a teraz spokojnie czekam na wyniki rekrutacji na studia.
Teraz waga oscyluje wokół 48, 49, ale dziś sama wiem, że muszę przytyć, aby pójść na studia. Nie wiedziałam że tak łatwo można zruknować sobie zdrowie - od 2 lat nie mam miesiączki, mam osteoporozę, nie umiem się niczym cieszyć, ale jem normalnie. Stąd PRZESTRZEGAM WSZYSTKICH PRZED SIDŁAMI ANOREKSJI, z których tak trudno się wyplątać. Dalej nie podobam się sobie, czuję się gruba, a wszyscy wokół mówią "jakaś ty chuda"czasem myślę - klamią, czemu są tacy złośliwi.
Dzięki wsparciu rodziny jest lepiej i wiem, że samoakceptacja nie ma nic wspólnego z wagą, bo poczucie wartości spada wraz z nią. Mam jednak nadzieję, że przyjdzie taki dzień, kiedy w pełni będę cieszyć się życiem bez natrętnych myśli o jedzeniu, czego Wam także życzę.
Dziękuję że zechsciałyście przeczytać ten przydługi tekst, ale zapewniam, zę nie napiasłam jeszcze wszystkiego, co chciałabym powiedzieć
Margolcia0703181 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując