Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Matka chce wymusić na mnie zorganizowanie wesela
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2018-02-11, 14:24   #1
hazey
Raczkowanie
 
Avatar hazey
 
Zarejestrowany: 2016-12
Wiadomości: 116

Matka chce wymusić na mnie zorganizowanie wesela


Planujemy z TŻ-tem ślub i to nie w najbliższej przyszłości, może za 3-4 lata. Ślub, ale nie wesele. Nigdy o weselu nie marzyłam. Nie cierpię takich imprez, jestem cieżkim przypadkiem introwertyka (podobnie jak mój TŻ), rola panny młodej zabawiającej całe towarzystwo i tańczącej aż do rana z każdym wujem mnie przerasta, weselne zabawy są dla mnie żenujące, tak samo jak disco polo i inne typowo weselne melodie, przy których nawalone grono gości najlepiej się bawi. Z rodziną nie utrzymuję na codzień żadnych kontaktów - widzimy się właśnie tylko na weselach, pogrzebach - czyli tak naprawdę są to dla mnie obcy ludzie. TŻ również wesela pod żadnym pozorem nie chce (jest chyba bardziej nieugięty ode mnie).

Żeby całkowicie nie olać rodziny rozmyślamy nad urządzeniem przyjęcia, w restuaracji, obiad + kolacja, przystawki itp, ot taka rodzinna posiadówka. Bez tańców, zabaw. Powiedzmy impreza do godziny 22. Dla najbliższej rodziny, czyli nasi rodzice, siostra TŻ, dziadkowie, rodzeństwo rodziców + ich dzieci oraz ewentualne wnuki. Nie takie mało grono, ale bez dodatkowych kuzynów typu piąta woda po kisielu. Wszystko na spokojnie, najlepiej bez wódki, tylko wino i szampan. Może zostanę za to zjechana, ale dla mnie wesele czy przyjęcie weselne to impreza przede wszystkim dla PM, a w drugiej kolejności dla gości i to my mamy się w najważniejszym dla nas dniu czuć komfortowo, a nie przejmować niezadowoleniem gości. Oczywiście jeśli komuś taka forma przyjecia nie odpowiada, nie jest zmuszony na nie przychodzić.

Kolejna sprawa - kupujemy z TŻ mieszkanie, za rok się do niego wprowadzimy. Co dla mojej mamy, zagorzałej katoliczki jest nie do pomyślenia. Jak to mieszkanie bez ślubu? Ona na to nie pozwoli. Oczywiscie nie wie, że od samego początku zwiazku z TŻ wynajmujemy razem mieszkanie. Dla mojego świetego spokoju jej o tym nie mówię. O zakupie mieszkania powiedziałam, bo to jednak poważniejsze przedwsięwzięcie. No i się zaczęło. Bo ciocia dzwoniła i na wieść o kupnie mieszkania pytała kiedy mają się szykować na moje wesele. Zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że nigdy. Mama wpadła w histerię, płakała, krzyczała, usłyszałam wiele przykrych słów oraz wręcz śmiesznych wypowiedzi a oto niektóre z nich:
- ona nie będzie dziadem, który chodził po czyichś weselach, a teraz nie odprosi gości na wesele własnej córki,
- moje zdanie jej nie interesuje, wesele jest dla gości, a nie dla mnie i TŻ oraz odbędzie się chociażby mieli sprzedać pół majątku - starcza im ledwo od 1-go do 1-go na jedzenie (wesele oczywiście na minimum 150 osób),
- przyjęcie weselne nie wchodzi w grę, takie imprezy wyprawiają dziwaki, ciocia była na takim przyjęciu bez tańców, bardzo się jej nie podobało i krytykowała PM, a ona nie ma zamiaru się później wstydzić,
- każda normalna dziewczyna marzy o pięknym weselu, więc może też zacznę zachowywać się jak normalny człowiek,
- podobno nie chcę robić wesela, bo wstydzę się za siebie, bo nie mam się czym pochwalić - nie skończyłam jeszcze studiów - oraz skończę je kilka lat później niż powinnam (o moja czym rodzina nie wie), nie mam znajomych (mam małe grono, więcej nie potrzebuję), cytując "jestem nikim", no cóż, trochę zabolało,
- zresztą jej się mój TŻ nie podoba, bo jest z rozbitej rodziny i jak teraz wytłumaczyć brak jednego z jego rodziców na weselu naszej rodzinie, będzie musiała świecić oczami.

Zdaję sobie sprawę z tego, że zachowanie mojej matki nie jest normalne, całe życie przechodziłam z nią prawdziwą gehennę, w sumie nawet jest mi jej szkoda, bo w życiu bardzo jej nie wyszło i dlatego wylewa swoje żale na mnie i podkopuje moją samoocenę. Całe życie stosowała wobec mnie przemoc psychiczną, mówiła, że jestem złą córką, porównywała do wszystkich. Teraz jako osoba dorosła, pracująca i studiująca jeżdżę do domu całe szczeście raz na miesiąc/dwa miesiące. Przy czym po takiej wizycie psychicznie dochodzę do siebie conajmniej tydzień. Jeżdżę ze względu na ojca, zaszczutego pantoflarza, o zbyt dobrym sercu.

Po co piszę ten wątek? Nie wiem jak sobie z nią poradzić. Wiem że najlepiej byłoby to gadanie olać i robić swoje, ale moja mama niedawno bardzo ciężko zachorowała. Jest to choroba nieuleczalna i stres oraz denerwowanie się bardzo jej szkodzi. Trochę boję się postawić, żeby później nie mieć wyrzutów sumienia, że przeze mnie jej stan się pogorszył. Z drugiej strony, nie chcę robić wesela wbrew sobie i męczyć się przygotowaniami i tym wszystkim. Musiałam się komuś wyżalić. Może dacie jakieś rady jak wybrnąć z tej sytuacji, o ile się jakoś da.

Edytowane przez hazey
Czas edycji: 2018-02-11 o 17:01
hazey jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując