|
Depresja poporodowa?
Cześć, chyba piszę tylko po to żeby się wygadać. 3 miesiące temu urodziłam dziecko, zdrowe i ogólnie super sie rozwija. Niestety poród przez cesarskie cięcie w znieczuleniu całkowitym. Przez 14 godzin męczarnia na porodówce, okystocyna - pełne rozwarcie, ale okazało się, że maluszek owinięty pepowiną i tracił tetno przy każdym skurczu. Decyzja lekarzy o CC. Po cesarce czułam się okropnie, wszystko bolało, ale powoli doszłam do siebie. Karmię piersią. A teraz do sedna...
Caly czas myślę o tym, że nie urodziłam naturalnie, że mąż nie przeciął pępowiny, że nie bylo kontaktu skóra do skóry i pierwszego karmienia piersią tylko podałam sztuczne mleko. W nocy potrafie budzić się i zaczynam o tym mysleć i płaczę. Nawet nie potrafię powiedzieć, że urodzilam, bo przecież nie urodziłam, tylko wyjęli ze mnie dziecko.
W domu staram sie być matka polką: obiad ugotowany, posprzątane, maluch ogarnięty i zadowolony. Ale od czasu porodu mam też kłotnie z meżem o byle pierdołę. Martwię się każdym pryszczykiem u malego, katarem, kichnięciem. Łapię sie na tym, że jak on płacze albo ma marudny dzień to ja się denerwuję i myślę, że wolałabym wrócić do pracy, żeby go nie było, mimo że kocham go nad życie. Czasem myślę, że wolalabym żeby mnie nie było, ale rzadko.
Mąż nie wspiera zbytnio. W weekend zajmę się maluchem, ze mogę troszkę odetchnąć, ale czuję się wypalona.
Jakieś rady jak przestac myśleć o tym cholernym porodzie, bo to mnie najbardziej dołuje?
Pozdrawiam
|