Przyczajenie
Zarejestrowany: 2018-03
Wiadomości: 5
|
Mój 26 letni brat to niewychowana świnia - RATUNKU!
Cześć, 
od dłuższego czasu mam problem z bratem. Mam 21 lat, studiuję dwa kierunki - ekonomię oraz finanse i rachunkowość. Mieszkam z bratem. Jest to mieszkanie rodziców w mieście, w którym studiujemy, 2 pokojowe. Także oboje mamy osobne pokoje, ale i tak nie da się żyć z nim w jednym mieszkaniu. Brat ma 26 lat i jest "wiecznym studentem". Od 3 lat kończy ostatni rok magisterki na dziennikarstwie i myśli co sobie postudiować dalej, żeby nie iść do pracy. Wstyd mi za niego. Całymi dniami siedzi praktycznie w domu i nic nie robi. Nie chce mu się iść do pracy bo mieszkanie rodziców więc mieszkamy za darmo, a rodzice opłacają rachunki. Ma stypendium socjalne, które jakoś załatwił "odłączając się z gospodarstwa domowego" czy coś w tym stylu więc dostaje kilka stówek co miesiąc, a na dodatek bierze pieniądze z renty schorowanej babci (babcia nie słucha mnie jak mówię, żeby mu nie dawała).Wszystko wydaje na obżeranie się zupkami chińskimi, kebabami i innymi fast foodami i piwko codziennie. Nie uczy się w ogóle, specjalnie nie zdaje i drugi raz powtarza rok (tyle może na jednym kierunku maksymalnie), leży na łóżku i puszcza na cały regulator swoich ulubionych prawicowych publicystów i wiadomości ze wszystkich stacji telewizyjnych. Drze przy tym mordę i komentuje kogo by wsadził do więzienia, że lewaków to by powybijał, że dobrze tak temu ch**owi itd. I powtarza, że "to jest porażka tego kraju, że tacy ludzie jak on są biedni." Gorzej niż "typowy Janusz-nosacz". A ja się uczyć nie mogę czy zwyczajnie odpocząć w ciszy i spokoju. Do szczęścia potrzebne mu tylko łóżko, żarcie, tv i internet. W ogóle nie dba o własne otoczenie, wszędzie w mieszkaniu jest syf, resztki po jego żarciu, pozalewane, zlew zawalony jego brudnymi naczyniami. Coś spadnie? Oj tam, w weekend się posprząta! Woda zachlapała wszystko dookoła? Podłoga zalana? Oj tam, wyschnie! Po co mopem wytrzeć? Jak myje talerz, co mu się czasami zdarza to zalewa przy tym wszystkie blaty kuchenne i kuchenkę. Zostawia tak oczywiście. A potem jeszcze wodę z mokrych rąk strzepuje na podłogę w przejściu do kuchni zamiast wytrzeć (a leje się z nich wręcz). Ciągle syf i wszystko mokre, a ja się denerwuję. On żyje byle jak, jak typowy dziad. Notorycznie zalewa łazienkę, że mamy brodzik na podłodze, a kilka razy woda się z pod drzwi wylewała. Nic z tym nie robi, zostawia mokre i idzie do swojego pokoju bimbać i byczyć sobie dalej. Nie reaguje na prośby bo dla niego "to tylko woda, wyschnie". Nie można normalnie z łazienki w mieszkaniu skorzystać. Nie dość, że jest syfiarzem to do tego świnią i strasznym zbokiem. Mając 26 lat nie potrafi samodzielnie prostego obiadu przygotować. Jego umiejętności kulinarne ograniczają się do zalania zupki chińskiej wodą i ugotowania makaronu. Zresztą gotuje na raz całą paczkę 0,5 kilo i zżera jak świnia prosta z gara, który później rzuca do zlewu oczekując, że ja umyję i posprzątam po nim. Zupełnie niesamodzielny, nawet pranie muszę robić za niego, a kiedyś jak miał zrobić sam to wołał mnie, żebym mu pralkę ustawiła i uruchomiła bo on "nie umie". Nie dba o siebie, o swoje otoczenia, o otaczających go ludzi, a nawet nie dba o swoje studia i karierę. Ciągle też ogląda instagramy koleżanek z naszej okolicy, z jego studiów czy nawet nastoletnich dziewcząt z naszego osiedla (nie wiem jak je znalazł) i reaguje: "Uuuuoooo…! Ale ma dupcię! Ale bym ☠☠☠ał", a potem wykonuje ruchy imitujące stosunek ciesząc się z tego. Wstyd zaprosić kogokolwiek do domu, do koleżanek wyskakuje ze zboczonymi tekstami i żarcikami, a ja mam ochotę się zapaść pod ziemię. I jest hałaśliwy strasznie. Próbuję po nim sprzątać bo nie lubię żyć w syfie, ale nie mam już siły. Rodzice nic sobie z tego nie robią, on też nie. Nic do niego nie przemawia. Na dodatek ciągle narzeka, że nie może znaleźć dziewczyny, a poprzednia po 3 miesiącach rzuciła go właśnie z uwagi na taki tryb życia i zachowania. Nie wiem czy nie szukam problemu na siłę, ale od 3 lat chodzę podenerwowana cały czas, nawet w pracy na weekendy mi nie przechodzi. Chciałabym mu też pomóc bo to jednak mój brat, ale jeżeli on sam nie chce niczego zmieniać i dziwi się, że mu w życiu nic nie wychodzi to nie jestem w stanie nic poradzić. Ratujcie bo nie wiem co o tym wszystkim myśleć i co zrobić. Nie tylko z nim, ale też ze mną bo jednak zatruwa mi życie, a jeszcze 2 lata studiów przede mną. Dodam, że wcześniej taki nie był, dopiero jak wyjechałam na studia i wprowadziłam się do mieszkania to zastałam go w takim stanie.
Dziękuję za wszelkie rady, pozdrawiam
|