Hej piszę do was z nietypowym problemem. Otóż ostatnio "obudziłem się". Mam 23 lata i ostatnio uświadomiłem sobie, że czegoś a konkretniej kogoś mi brakuje mianowicie drugiej połówki. Nie licząc jednego związku w liceum(ciężko to w sumie nazwać związkiem bo nawet seksu nie było) to nigdy nie byłem w poważnej relacji z kobietami, zdarzały się jakieś imprezowe jednorazowe studenckie przygody seksualne ale to standardowo jak u każdego i każdej studentki w tym wieku.
Nigdy nie czułem jakiejś wielkiej desperacji i chęci bycia z kimś na siłę - wręcz przeciwnie, raczej skupiałem się na swoich planach i pasjach ale jednocześnie wychodziłem jak najczęściej do ludzi, chodziłem na imprezy koncerty, domówki, kluby i poznałem setki kobiet, również ze sporą ilością kobiet byłem na randkach w ciągu ostatnich 4 lat.
Z charakteru jestem raczej osobą bardzo pewną, spontaniczną, z fajnym poczuciem humoru którzy moi znajomi lubią - po prostu zauważyłem, że potrafię w ciągu kilku minut przebywania z osobą w stanie smutno-depresyjnym zneutralizować jej stan emocjonalny a nawet rozbawić, dużo koleżanek mówi mi właśnie, że uwielbia mnie za moje poczucie humoru. Oprócz tego mam kilka pasji między innymi taniec w którym odnoszę niemałe ale również nieduże sukcesy

Ale żeby nie było tak kolorowo oraz że się przechwalam jak jakiś narcyz - piszę to wszystko aby zaznaczyć, że nie jestem jakimś stulejarzem z wykopu tylko normalnym facetem.
Ale niestety moją wadą jest wygląda zewnętrzny. Mam niezbyt ciekawą twarz, oporny trądzik którego nie mogę się pozbyć(3 terapie izotekiem zakończone nawrotem) oraz 168 cm wzrostu. Z tego powodu moje powodzenie u dziewczyn jest małe lub wręcz tragiczne. Poznawałem naprawdę sporo kobiet i podrywałem wyłącznie te które mi się podobają - lecz niestety bez powodzenia. Po prostu tym kobietom, które mi się szczerze podobały nie podobałem się ani trochę. Tak więc wyszło że przez większość mojego życia jestem sam(pomimo tego, że mam sporo znajomych i koleżanek).
Oczywiście mam świadomość tego, że jestem brzydki więc wiem że powinien uderzać do kobiet na takim samym poziomie atrakcyjności tylko pech w tym, że mi podobają się te ładne i atrakcyjne(co nie oznacza ani modelki ani wytapetowanej lali z 10.000 fanów na instagramie), taki gust i nic z tym nie potrafię zrobić. Problem w tym że takie mnie z kolei nie chcą
Ostatnio czyli jakieś pół roku temu po prostu stałem się hmm lekko zdesperowany a raczej zirytowany moją samotnością, nigdy nie szukałem kobiety na siłę, nie zamykałem się w 4 ścianach, byłem otwarty dla ludzi i podrywałem tylko te kobiety, które naprawdę mi się podobały zamiast masowo każdą, która się napatoczy a mimo tego i tak byłem sam.
Jednocześnie zgrało się to z tym, że moja partnerka od tańca, dobra przyjaciółka po pewnej libacji wyznała mi, że jest we mnie od dłuższego czasu zakochana przy czym ona jest dla mnie kompletnie aseksualna. Nie jest ani ładna ani brzydka po prostu przeciętna i nie mój typ za to ma naprawdę ciekawy charakter, od zawsze dobrze się z nią dogadywałem, miałem podobny pogląd na świat i podobne poczucie humoru. Postanowiłem dać jej szansę i tak oto jesteśmy w związku już jakieś 3 miesiące. Na początku łudziłem się, że mi się coś odmiennie, uderzy mnie strzała amora i jej braki w wyglądzie przestaną mi przeszkadzać, zauroczę się w niej. Niestety nic takiego się nie stało. Nie zrozumcie mnie źle - ja nie patrzę tylko na wygląd, ona ma naprawdę świetny charakter i idealnie nadaję się na związek dlatego też dałem jej szansę ale nie wytrzymuję tego, że nie pociąga mnie fizycznie. Wiem, pewnie zaraz napiszecie że jestem pusty ale ciężko mi być z dziewczyną, na której nawet nie mam ochoty na seks, ciągle muszę szukać wymówek a ona jeszcze bardziej się nakręca.
W związku z tym nie wiem co robić... Myślałem, że po prostu fascynacja wyglądem przyjdzie z czasem jednak nic takiego się nie stało. Czuje się jakbym był w związku z własną siostrą i czuję, że ją krzywdzę tym, że nie mówię jej całej prawdy. Głupio zrobiłem wchodząc z nią związek ale naprawdę jestem zafascynowany jej charakterem. Teraz boję się z nią zerwać bo ona jest we mnie zapatrzona jak w obrazek, boję się, że jak z nią zerwę to się z tego nie podniesie no i w dodatku stracę super partnerkę do tańca a o dobrą partnerkę również ciężko.
Nie wiem czy powinienem dać temu związkowi szansę i poczekać aż dopadnie mnie strzała amora czy być z nią szczery o moich wątpliwościach i zerwać?