Hej

uśmiech przy heju tylko do Was bo w rzeczywistosci jestem smutna.
Kiedy poznałam mojego TŻ postanowiliśmy, zgodnie z naszymi chęciami, zostać parą podróżników i sobie jezdzic. I na początku tak było. Potem chłopak zaczął twierdzic, ze nie ma kasy - przez jakis czas miał duże wydatki zw. z autem.
I od roku w sumie nigdzie nie jezdzilismy, bo ciągle słyszałam, że brak $. I nadal to słyszę... ale od kilku miesięcy TŻ co jakiś czas pozwala sobie na wydatki. Np. na kupowanie ksiązek z neta. Albo na prenumeratę jakiejś.
2 tygodnie temu udał się prywatnie do stomatologa [130zł] i ma zamiar chodzic co miesiac [!], też prywatnie. Tydzień temu wylozyl 700 zł na wymianę czegos tam w aucie, wczoraj mowil mi o checi kupna nowych opon do auta, mimo iz jesienia mowil, ze nie ma na nie kasy i bedzie jezdzil na starych.
A dzisiaj dowiedzialam sie, ze po wczorajszej śmierci jego fona, kupił sobie 2 godziny temu nowy telefon, ok. 1000, choć na raty.
Ja wiem, że to są jego finanse, nie jestem jego żoną i nie mamy wspolnego portfela, ale czy nie mam prawa czuć się dziwnie i troche oszukana?
Ciągle słyszę, że brak kasy brak kasy, i nie rozumiem, skąd jednak ją ma. Mam wrażenie, że podroże już go nie kręcą i coś ukrywa
Jakbyście się czuły?
Za każdym razem, kiedy on coś kupuje, czuję niepokój.
I czuję się rolowana, bo ja chcę jezdzic i zwiedzac swiat, ale nie bez niego.