Raczkowanie
Zarejestrowany: 2018-04
Wiadomości: 61
|
Brak seksu i rozstanie
Po przeczytaniu kilkuset postów na forum postanowiłem się podzielić swoją historią.
Poznałem się z dziewczyną na studiach, mieliśmy 22 lat na II roku. Byłem atrakcyjny dla dziewczyn, bo mnie podrywały co jakiś czas, jednak nauka mnie interesowała o wiele bardziej. Ale spotkałem ją, inteligentną, drobną, dobrą blondyneczke w której się zakochałem jak diabli. Nigdy nie wiedziałem czy jest mną zainteresowana (bo jak się później okazało, byłem jej pierwszym chłopakiem). Jeszcze mój najlepszy kumpel się zalecał do niej, a ja nie chciałem się mieszać. Kiedyś się opiła, przełamała opory i się przytuliła do mnie. Wtedy zaczęliśmy być razem i starałem się być najwspanielszym chłopakiem jakim potrafiłem być: randki, każdą chwilę spędzałem u niej, przytalaliśmy się, pomagałem jej na studiach. Kiedy się całowaliśmy, leżała jak kłoda otwierając tylko usta. Też niezbyt dużo mówiła, a ja jestem duszą towarzystwa. Ale co tam, stwierdziłem, że jestem mistrzem zaklinania rzeczywistości i ją zmienię.
Studiowałem 2 kierunki, miałem staże w super firmach, trenowałem judo (miałem takie mięsnie, że nie mieściły mi się w podkoszulkach). Musiałem zrezygnować z judo, bo się nie wyrabiałem. Jak robiliśmy projekty razem, to 90% rzeczy robiłem ja niestety. Ale tak bardzo ją kochałem, że chciałem wszystko dla niej zrobić. Starałem się jej dać poczucie bezpieczeństwa, że jestem fajnym facetem. Zarzuciłem masturbację, bo chciałem się kochąc z nią. Po 8 miesiącach i 2 nieprzespanych nocach (pracy nad wspólnym projektem), postanowiłem, że czas porozmawiać o seksie (bo nie pozwalała się dotykać w miejsca intymne jak się całowaliśmy):
- "Co sądzisz o seksie?" - spytałem.
- "Nie rozmawiajmy o tym. Nie wspominaj o tym już więcej".
Strzelił mnie piorun po raz pierwszy... Próbowałem się ją dopytywać:
j: "Ale dlaczego nie chcesz się ze mną kochac?"
o: "..."
j: "Dlaczego?"
o: "Nie wiem"
j: "Kłamiesz"
o: "Nie jestem gotowa"
j: "Co to znaczy?"
o: "No, nie jestem gotowa"
j: "To ile mam czekać? Cokolwiek 1 miesiąc, 1 rok, 10 lat, do ślubu?"
o: "Nie powiem, bo mnie rzucisz"
Zrezygnowałem z dalszego dopytywania i straciłem nadzieję, że będzie się ze mna chciała kochać. Tak bardzo ją kochałem i lubiłem z nią spędzać czas i planowałem z nią spędzić życie... Tak bardzo chciałem się kochać z kimś, poczuć się☠pełnowartościowym mężczyzną (strasznie ważne to było dla mnie). Nie poradziłem sobie z tym i się załamałem na 3-4 miesiące i zostałem jaskiniowcem niezbyt często wychodzodzącym z domu z lekką depresją. Oblałem II kierunek... Żadne działanie nie ma sensu, skoro nie zmienię tego na czym mi tak bardzo zależy.
---
Poszedłem na kolejny fajny staż i się odbudowałem. Tylko mój żołądek nie wytrzymał mojego trybu życia i się leczyłem przez rok kurcząc się w bolu. Schudłem z 70 do 58 kilo. Moja dziewczyna dotrzymywała mi towarzystwa i pomagała mi bardzo. Na seksie mi tak bardzo nie zależało. Doszliśmy do porozumienia, że możemy uprawiać petting. Było fajnie... ale nie czułem, że to jest to. Mieliśmy 24 lata. Przy 20 rozmowie dowiedziałem się, że boi się ciąży. Gdzieś przy 40 dowiedziałem się, że się tata na nią obrazi jak zajdzie w ciąże. Ściana, nic nie poradzę, nie odejdę, tak bardzo ją kocham. I nigdy nie widziałem, żeby ktoś kogoś kochał jak ona mnie. Liczę, że jednak kiedyś się zmieni. Chciałem ją zabrać na wakacje, ale chce, żeby jej 19-letnia siostra, została sama w mieście. Proszę ją II raz, żebyśmy zamieszkali razem, to zaproponowała, że możemy zamieszkać we 4: ona, ja, jej siostra i koleżanka. Zgodziłem się niestety...
---
Kolejna fajna praca w moim życiu, teraz już na cały etat. Super zarabiam, robię projekty w pojedynkę, które ludzie nie byli w stanie zrobić w zespołach. Wyjeżdzam w nagrodę do Korei oraz Indii na delagację, czuję się jakbym chwycił Boga za nogi. Pracuję coraz więcej, żeby nie spędzać czasu z nią.
---
Mamy 25 lat. Musiałem się zwolnić z pracy, żeby dokończyć studia. Obrażam się na nią o głupoty (zacząłem się zachowywać jak moja toskyczna matka). Za co było mi głupio, ale nie potrafiłem pohamować swojej złości. Byłem sfrustrowany sytuacją z nią. Ale pomyślałem, zamieszkajmy razem. Zgodziła się no to, żebyśmy zamieszkali: ja, ona, jej siostra. Nie wytrzymałem i stwierdziłem, że się wyprowadzam na 2 miesiące do rodziców, bo tu mnie już nic nie trzyma.
---
Poszła do psychologa, zrobiła się bardziej otwarta do ludzi, schudła 5kg ze smutku i już jest prawie gotowa. Poszła nawet do ginekologa I raz. Przyjeżdzała do mnie, ale już mi było obojętne, bo się swoje naczekałem. Pojechałem na wieczór kawalerski, wszędzie piękne dziewczyny w klubie, które się mną interesują i czuję, że mógłbym się z nimi kochać. Piłem do resztek mojej świadomości, ale nie zdradzę jej, bo bym sobie nie wybaczył. Odejdę. Przyjechałem do niej powiedzieć, że się rozstaję, a ona, że jest gotowa i że możemy się jutro kochać. Czułem, że jak się zgodzę, to ją skrzywdzę. Przez 3h wyciągała najlepsze wspomnienia, które łamały mi serce. Zgodziłem się. Poszliśmy do hotelu na I raz. Było... kiepsko (nie szło nam), ale z drugiej strony sympatyczna atmosfsera . Było fajnie. Zamieszkaliśmy na chwilę we 3... Ale źlę się do niej odnosiłem.
---
Mamy 26 lata. Stwierdziłem, że teraz już wszystko mam, założyłem swoją firmę, zarabiałem jeszcze więcej pieniędzy, miałem pieniędze i ona też, więc kupmy razem mieszkanie, żeby nie tracić na wynajmie. Znowu mogę spędzić z nią życie, ale chcę jeszcze się przekonać. Proces trwał 6 miesiący. W sklepie z drzwiami zobaczyłem swoich znajomych i przekonałem się, że popełniam błąd, bo wcale nie byłem przekonany tak bardzo, że chce z nią być. Za późno. Do zapłacenia kara 30 tys. Więc kupujemy mieszkanie, które nie do końca chce. W międzyczasie stwierdziłem, że chcę iść pracować uczelni i spełnić swoje marzenie i że będę miał pieniądze na ratę kredytu + życie. Zgodziła się. Zacząłem się stresować pracą/uczelnią/mieszkaniem i przelewałem na nią. Poszedłem do psychologa, żeby sobie poradzić ze stresem. Tam wypłynął mój żal do mojej dziewczyny o seks i jak wróciłem do niej wyrzuciłem jej wszystko. Po czym nie chciała się mało odzywała do mnie przez 2 tygodnie i wszystko zaczęło się sypać od tego momentu... Kochaliśmy się może 1 na miesiąc.
---
Seks był taki jaki marzyłem 2 razy, jak wypiła alkohol, taki dziki... W innych przypadki: jakoś mnie odpychała udami, wolała petting. -- "Pod prysznicem?" - Nie. Nigdy nie lubiłam.
- "Ubierz pończochy" - Ok.
- "Ja będę Cię kochał oralnie" - Nie, to są moje drogi moczowe.
- "Ty mnie będziesz kochać oralnie" - Nie jestem dziwką i nie będę Ci robić loda.
- "Kochajmy się kuchni, łazience" - Wymyślasz.
- "Mam marzenie - kochajmy się od tyłu" - Poczekaj. Probowalem 6 razy. - Nie doczekałem się.
- Chcialem zeby sprobowala tabletek antykoncepcyjnych - zle sie czula po nich. No dobra, to ok.
- Ogolnie sie czesto zle czula, tak 20% czasu.
- Moze zainicjujesz, to ze bedziemy sie kochac? To faceci zawsze inicjują kontakty.
---
Czułem, że mnie odtrąca, zacząłem grać (mój stary problem) przez tydzień. Ale doszliśmy do poruzumienia, że ona będzie się starałą inicjować. Po czym się kochaliśmy i zsunęła mi się prezerwatywa, ale zauważyłem to po 10 sekundach i tylko się o mnie otarła. Wpadła w panikę, że nie chce sobie zniszczyć życia, że sobie nie wybaczy. Starałem się ją uspokoić, że się nią zoopiekuję jakby była w ciąży i że nie ma szans, że jest w ciąży. Po czym usłyszałem, że "nie chce mieć tego bachora". Załamałem się i stwierdziłem, że nie chcę, żeby była matką moich dzieci. I grałem przez tydzień znowu... Po czym doszedłem do siebie i prosiłem, żeby zrobiła test... Nie, bo chce wciąż cieszyć się życiem. Kupiłem testy i błagałem ją przez kilka dni i udało mi się. Nie była. Nie było opcji. W tym momencie siebie nienawidziliśmy.
---
tldr;
Epilog:
Mamy 27 lat. Byliśmy 5 lat ze sobą. 4 lata bez seksu (Ona ma fajną pracę: ona jedna, koło niej 15 facetów. Ja znacznie gorszą na uczelni, nie widuję się z ludźmi. Pragnę, żeby spędzała czas. Ona robi wszystko, żeby ze mną nie spędzać czasu (później mi powiedziała). Nie mogę z nią nic zjeść, napić się herbaty, czy porozmawiać przed snem. Trwało to 3 miesiące. Pewnej soboty obudziliśmy się rano i zobaczyłem ją☠w kuchni smutną i powiedziała mi, że mnie już nie kocha i chce się rozstać. Spytałem co z mieszkaniem? Jej rodzice mnie spłacą, no to ok, a jeszcze tydzień wcześniej montowałem rolety. Też czasem myślałem, ale liczyłem, że uda się wszystko naprawić, że tyle przeszedłem... I ją wybłagałem, żeby dała mi szanse, że się zmienię. I zawaliłem w pracy bardzo ważnego. Powiedziałem jej, że mam do niej żal, że nie zaczekała tydzień. Kilka dni później wróciła z imprezy firmowej o 24, czekałem na nią, siedziałem obok niej i prosiłem, żeby spojrzała na mnie. Nie, nie chciała na mnie spojrzeć.
Dość. Bardzo ją kochałem, ale jestem wartościowym człowiekiem i nie pozwalę niszczyć☠swojej godności. Dość, powiedziałem, że się rozstajemy się i się czuję przy niej jak gówno.
---
Teraz: wyprowadziłem się, chodzę od miesiąca na judo i siłownię. Spotykam się ze znajomymi. Wciąż jestem lekko podłamany. Jesteśmy w trakcie załatwiania formalności.
Mój problem: czuję żal utraconej miłości i to, że potraktowała mnie jak niepotrzebnego śmiecia, zamiast próbować naprawić relację, chociaż cieszę się, że nie będę miał problemów po ślubie.
|