dzien dobry
jeszcze zyje tzn ze sie pogodzilam z TZ

przyjechal na czas tak jak sie umawialismy, w nowej koszulce, nowej fryzurze

myslałam ze jak przyjedzie to bedziemy rozmawiac jak szef z pracownikiem, na sucho ja na kanapie on na krzesle, ale nie- zdazylismy wejsc do pokoju a ten bach i mnie przytula, myslałam ze sie poplacze..zaczal mnie przepraszac tak, ze w koncu pojechalismy po gumki

nasze bara bara musielismy przeniesc na podłoge, bo łózko skrzypi niemiłosirnie, ale na 3 kocach i koldrze idzie jak po masle

nie wiem czy pojedziemy nad morze bo TZ nie ma nic kasy

wiecie na co go namowiłam? zeby mi napisał miłosny list na urodziny, ze to chce w prezencie, bo wiem ze nie ma pieniedzy...dlugo musialam namawiac, jesli go dostane to sie posram ze szczescia
bylam w kosciele...odstroiłam sie jak dzaga, dobrze ze TZ nie widział
zaraz sie zjedzie kupa gosci
