Aralko

.
No właśnie jest tak jak piszesz, z tą różnicą, że w szpitalu mnie nie podtuczyli, ale ta presja przy jedzeniu, ważeniu i generalnie sama świadomość tego wszystkiego, wpłynęły na to, że po powrocie do domu nie potrafię się odnaleźć. Jeśli dzisiaj wróciłabym do szpitala, po paru tygodniach w domu działoby się to samo, wiem to. Muszę sobie z tym jakoś porazić, tylko że najgorsze jest to, że straciłam wszelką motywację.
PS. Widziałam Twoje zdjęcie, jesteś śliczna, szczupła, zgrabna i masz taką urodę mangową

.
Właśnie, ja wiem że kiedyś mi się udało dojść do celu, nie raz i nie dwa, byłam wtedy z siebie dumna i już pomijając, co to był za cel - doszłam do niego. Zwyciężyłam. Ale teraz wydaje mi się, że już jestem na dnie i nie podniosę się

. Chociaż z drugiej strony... przypominam sobie lipiec '07, tragiczne kompulsy, waga niemalże najwyższa z całej historii, myśli samobójcze, załamanie. Jakoś się z tego wygrzebałam, chociaż trwało to parę miesięcy, cały czas upadałam i się podnosiłam, ale... w końcu schudłam. Dałam radę, choć myślałam, że już jestem stracona. Teraz to właściwie ta sama sytuacja. Najgorsze jest jednak to, że
nie mam żadnego pomysłu, co teraz ze sobą robić.
Dziękuję Enex

. I wiedz, że rozumiem co czujesz w swojej obecnej sytuacji i jestem z Tobą myślami. Jesteś taka silna...