Dot.: Panny Młode 2008 cz. III
Hej Dziewczynki podczytuje Was troszeczkę, ale bie mam ani chwilki żeby pisać
W największym skrócie:
wczoraj byłam jeszcze na przeróbce sukienki (zaufałam pani z salonu, że mierzyć już nie trzeba i w efekcie dostałam za długą suknię) i oczywiście wymianie halki (do białej dostałam eckru, za krótką i na dodatek na wielgaśnym kole - aż się popłakałam przy mierzeniu w domu  ) na szczęście koniec perypetii z sukienką - wisi już rozprostowana i gotowa na sobotę 
Jestem już po wieczorze panieńskim - nie obyło się również bez nerwów, ale najważniejsze jest to, że się wybawiłam (ah te chłopaki z wieczorów kawalerskich - każdy chciał z przyszłą PM zatańczyć - samoocena mi skoczyła max. do góry - myślę że każda dziewczyna powinna sobie coś takiego zafundować min. raz w miesiącu, ale ciiiiiiiiiii bo jeszcze mój K. się dowie )
Następna sprawa próbny makijaż - chciałam mieć oczy mocna podkreślone w odcieniach popielu, usta delikatne. Niestety p. pomalowała mnie tak wulgarnie, że aż mi się odechciało może to też wina tych cieni (zbyt błyszczących) po 3 próbach stanęło na pomalowaniu całej powieki jaśniutkim kolorkiem troche wpadającym w róż... niby nie źle ale nie tego się spodziewałam...
Idę jutro do tej kosmetyczki to ją jeszcze dopadne. Może własne cienie przyniosę... Poradźcie mi coś, nie mam szans na inną kosmetyczkę, sama boję się malować 
Dzisiaj załatwiam notariusza + solarium
Jutro kosmetyczka + sprzątanie
czw. rozjaśnianie + kancelaria + ustalenie wystroju kościoła + ostatnie rozmowy z florystką
pt. aż strach się bać - przyjeżdza rodzinka, spowiedź i pewnie jeszcze mnustwo różnych rzeczy
A i w między czasie muszę zrobić kosze ze słodyczami dla rodziców...
Grafik napięty... bądźcie litościwe co do pisania
__________________
Zawsze trzeba wiedzieć, kiedy kończy się jakiś etap w życiu. Jeśli uparcie chcemy w nim trwać dłużej niż to konieczne, tracimy radość i sens tego, co przed nami
|