Przyczajenie
Zarejestrowany: 2008-07
Wiadomości: 7
|
Roznica majatkowa
No wlasnie, jak to jest kiedy partnerow dzieli dosc spora roznica jesli chodzi o majetnosc? Sa tu wizazanki w takiej sytuacji? Ja niestety wlasnie w takiej jestem i sobie nie radze. Jak widzicie jestem mloda, wybieram sie teraz na studia - tzw. hobbistyczne, mnostwo zajec, mnostwo cwiczen, na obecnym I roku nikt nie pracowal, bo sie po prostu nie da. Od rana do wieczora na zajeciach, ktore sa obowiazkowe, mnostwo okienek, zadnego dnia wolnego. Ale zawsze o tym marzylam i rodzice tez mnie namawiali do spelnienia marzen. W domu sie nie przelewa, nie pamietam kiedy ostatnio kupilam jakies ubranie, mam ich bardzo malo, a wiadomo jak sie czesto chodzi w tym samym to ani sie atrakcyjnie nie wyglada, a ciuchy szybko sie psuja. Podobnie z kosmetykami, moja pielegnacja tez pozostawia wiele do zyczenia, kolorowki praktycznie nie mam, mimo ze nie jestem jakas piekna i wiele rzeczy powinnam tuszowac. Po prostu na to nie ma pieniedzy. Na stypendium socjalne sie nie zalapie niestety, bo one sa naprawde niskie, a my mamy pieniadze na utzrymanie, na jedzenie, na oplaty, na lekarstwa, tylko na takie 'dodatki' juz nie ma. No i teraz problem, ja taka niezadbana, sfrustrowana, bo chcialabym tak jak moje kolezanki szalec po wyprzedazach, moc dobierac ubrania a nie wkladac co akurat nie jest w praniu. Ale trudno, dalabym rade gdyby nie inna sprawa.
Moj TZ - on jest ode mnie starszy o 5 lat, wlasnie konczy studia, pracuje w duzej korporacji, on sam zarabia niecale 3 tys zl, moze wydawac te pieniadze na co chce. No i co gorsze - obraca sie w srodowisku osob (w tym wielu kobiet), ktore zarabiaja duzo wiecej od niego. Czyli codziennie patrzy na kobiety, ktore stosuja kremy za kilkaset zlotych, zawsze maja korektor i podklad i nie widac zadnej niedoskonalosci, kazdego rodzaju ubrania maja kilkanascie/kilkadziesiat wersji + wcale nie takich tanich, co miesiac sa u fryzjera, chodza na zabiegi do kosmetyczki. No i coz, ja sobie wyobrazam je wsyztskie i czuje sie przy nich w ogole nieatrakcyjna, boje sie, ze on kiedys sie zakocha w 'zawsze atrakcyjnej kobiecie', bo ona bedzie bardziej wyjsciowa, bo z klasa, bo mozna sie nia pochwalic, a nie patrzec na pryszcze. A ja wygladam jak jakas sierotka Marysia.
Aha, on mi pare razy proponowal, ze bedzie oplacal rozne moje wydatki, ale ja sie na to nie umiem zgodzic. Bo niby dlaczego - nie jest moim mezem, pracuje ciezko na swoje pieniadze, wiec czemu ma je wydawac na swoja dziewczyne, bo mial pecha znalezc sobie biedna. Zreszta gdyby nam nie wyszlo to nie wiem co bym miala wtedy zrobic, nie mialabym za co mu oddac tego, co we mnie zainwestowal.
Dlateg chcialam was zapytac czy taki zwiazek ma sens, czy ktoras z was byla w takiej sytuacji?
|