A oto moja relacja z I przymiarki

Pojechałam do salonu z mamą i partnerem, nie nie wchodził do środka poszedł na ten czas na rynek i miałam puścić mu pyka na kom, kiedy ma już wracać. W salonie była właścicielka i krawcowa. Od razu zaprosiły mnie do przymierzalni. Tam dostałam halkę, suknię oczywiście uprzednio musiałam ubrać swoje buty i biustonosz ślubny. I wiecie co zmartwiłam się, bo myślałam, że suknia już będzie zrobiona a ja dostałam dopiero jej szkielet

tzn. samą taftę jeszcze nie obszytą koronką w dodatku wszędzie było mnóstwo szpilek. Na szczęście były tak powpinane, że nigdzie mnie nie ukuły. Najpierw przymierzyłam jedno koło okazało się za duże, dała mi drugie mniejsze - krawcowej coś nie pasowało. A mnie coś korciło i powiedziałam: "Przepraszam, a czy ten model w ogóle ma mieć koło? może spróbujemy bez?" I wiecie co tej krawcowej coś się pomyliło, bo rzeczywiście nie powinnam mieć koła! Właścicielka krzyknęła ze schodów "ta jest bez koła!" i szybko zleciała do nas. Od razu zaczęła się do mnie uśmiechać, żeby sytuację załagodzić, tylko spojrzała kątem oka na swoją współpracownicę. Powiedziałam im, że nic się nie stało, a w duchu się cieszyłam, bo wyglądałam w nich jak pajac! A tak w ogóle powiem Wam Kochane, że na samej halce czułam się super

. Taka lekka jak motyl

. Później kolejna kwestia to biustonosz. Doszłyśmy do wniosku, że skoro nie mam ramiączek w sukni a żadne silikonowe nie wchodzą w grę bo i tak będą widoczne, babka powiedziała, że mam czym oddychać to powinnam iść z gołymi cycuchami. Więc ściągnęłam biustonosz zaczęłam się wyginać, schylać fikołki odprawiać i doszłam do wniosku, że tak będzie najlepiej

. Cała przymiarka trwała może z 10-15 minut później sobie tylko pogadałam z tymi babkami co będzie za tydzień. No i na następnej mam być dodatkowo z biżuterią, bo suknia już będzie obszyta koronką i będzie efekt końcowy. Ale się ucieszyłam mówię Wam.

Później mamuśka i moja siostra (która zrobiła mi niespodziankę i się zjawiła pod salonem, by mnie zobaczyć) pojechały do domu a ja z przyszłym mężulkiem na piwo do rynku. I wiecie co? wypiłam jedno w Spiżu takie pszeniczne, ale bez soku imbirowego, bo im zabrakło i się upiłam

.