Dziewczyny, piszę do Was, bo już nie wiem co mam robić, a sytuacja doprowadza mnie na skraj rozpaczy.
Od ponad roku żyję z jeszcze mężem w faktycznej separacji. Jeszcze mąż, bo sąd pierwszej instancji orzekł rozwód, natomiast sprawa trafiła do sądu apelacyjnego, co sprawia, że wyrok jest nieprawomocny.
Jeszcze mąż wyprowadził się w kwietniu zeszłego roku z naszego wspólnego mieszkania. Od tamtej pory nie ma tutaj żadnych jego osobistych rzeczy. Rozwód był z jego inicjatywy, na rozprawach były oszczerstwa względem, generalnie mąż pała nienawiścią do mnie. Gwoli ścisłości wyjaśnię, że nie doszło do zdrady (przynajmniej nie z mojej strony), po prostu przestałam spełniać wymagania jego i jego rodziny. To zresztą nie jest istotne.
Pomimo, że rozwód jest z jego inicjatywy i to on mnie porzucił, to nie daje mi spokoju. Non stop czuję się śledzona i obserwowana.
Ostatnio ciągle odwiedza mieszkanie pod moją nieobecność. Przygotowuje się chyba do podziału majątku. Sęk w tym, że tutaj nie ma żadnych jego rzeczy, a przychodzi pod moją nieobecność i grzebie w moich rzeczach, dokumentach. Jest to dla mnie strasznie niekomfortowe. Ostatnio wróciłam do domu podczas gdy w najlepsze wraz ze swoją kuzynką przepatrywali moje szafy. Wcześniej wiem, że też bywał. Pracuję na nocki, więc ma kiedy odwiedzać mieszkanie. I dzisiaj wracam z mieszkania, i widzę jak wyjeżdża spod mojego bloku.
I tu moje pytanie: czy on ma prawo to robić? Jestem załamana. Czuję, że narusza moją prywatność.Nie ufam mu. W domu są moje rzeczy, same rozumiecie, bielizna, dokumenty, na wierzchu miałam wyniki cytologii i leki które aktualnie biorę. Nie chcę żeby on do tego wszystkiego miał dostęp. Sama świadomość, że gdy mnie nie ma on może przeglądać wszystko co mam...wszystkie moje osobiste rzeczy...sprawia, że normalnie czuję się zgwałcona.
Jestem prawie pewna, że mnie podsłuchuje. Nie wiem, czemu on ma taką obsesję na moim punkcie. Przecież to on mnie zostawił, a nie ja jego


:conf used:
Dodam jeszcze, że sam w pismach procesowych wnosił "o nieorzekanie o sposobie korzystania z mieszkania, gdyż strony zamieszkują osobno". Powiedziałam mu i później także napisałam maila, że oczekuję, że będzie mnie informował o swoich wizytach w naszym mieszkaniu, i że dopóki jest współwłaścicielem, to nie będę mu utrudniała korzystania z mieszkania, jednak nie życzę sobie, żeby pod moją nieobecność grzebał w moich rzeczach. Jednak dzisiaj widziałam że i tak postanowił odwiedzić mieszkanie, nie wiem po co. Myślę, że wszystko się rozchodzi o podsłuch, jakkolwiek absurdalnie może to brzmieć, ale pewności na 100% z tym podsłuchem to nie mam.
Czy ja coś mogę w tej sytuacji zrobić? Dla mnie to jest nękanie. Płakać mi się chce. Niekomfortowo czuję się we własnym mieszkaniu. Czy mogę gdzieś to zgłosić? Poradźcie, co mogę zrobić. Z moim adwokatem widzę się dopiero w piątek, jest gdzieś w rozjazdach. A ja do tego czasu zwiariuję
