Jak w temacie: dzieci na wieczorze panieńskim. I od razu zaznaczam, że to nie są dzieci młodej.
Jest taka sytuacja. Organizujemy wieczór panieński koleżanki (bezdzietnej). Uczestniczki mają w sumie czworo dzieci - jedno moje, drugie świadkowej i jeszcze jedna dziewczyna ma dwójkę. Wiek od 6 miesięcy do 2,5 roku. Oprócz tego trzy zaproszone dziewczyny dzieci nie mają.
Ustalałyśmy plan wieczoru i atrakcje. Spokojnie, żadne torty z penisem

Miało być między innymi wyjście do salonu na manicure.
Wczoraj świadkowa napisała na grupie na Fejsie wiadomość, że wybrany salon jednak odpada, bo dopytała i... nie ma w nim miejsca, gdzie dzieci by się mogły bawić, i wlaścicielka w ogóle nie życzy sobie, żeby klientki przychodziły z dziećmi, bo miała już przypadki, że dziecko zrzuciło ze stołu lampę itp. Mądra kobieta, nawiasem mówiąc. Ale co się okazało?
Że... świadkowa i ta druga dziewczyna uznały to za wręcz
oczywiste, że przychodzą z dziećmi. I że to w ogóle miała być świetna okazja, żeby zrobić sobie paznokcie, bo przecież reszta dziewczyn będzie mogła rzucić okiem na latorośl
Mnie się wydało równie oczywiste, że dziecko może na parę godzin zostać z tatusiem, no i że w ogóle wieczór panieński to nie jest kinder bal
Laski odpisały, że:
- dziecko nie może zostać z ojcem, bo mąż się nie odnajduje w siedzeniu w domu z dwulatkiem,
- a w ogóle to ona wszędzie z dzieckiem chodzi,
- nie chce zaproszeń na imprezę, gdzie jej dzieci nie są mile widziane,
- przecież dzieci należy socjalizować, a nie trzymać w domu do osiemnastki.
Cóż. Najśmieszniejsze chyba jest to, że akurat to moje dziecko jest z tej czwórki najmłodsze.
Prosze bardzo o szczerą opinię - czy to ja jestem wyrodną matką, czy serio zabieranie dzieci na wieczory panieńskie jest w dzisiejszych czasach absolutnie normalne
