deMita, a możesz ocenić, czy moje podjadanie wieczorowe to kompulsy? bo zwykle jem tak, że spoko, smakuje mi i najnormalniej w świecie nie mogę przestać


ale np dziś było tak, że no... tak się zawiesiłam przy tych precelkach i jakoś tak nie mogłam się oderwać, ale wcale mi nie smakowały, tylko po prostu mi się nudziło - to po pierwsze, a po drugie - chyba chciałam mieć coś w ustach. albo np. leżały koło mnie śliwki, taka miska

i tak sobie po nie sięgałam, dla smaku, jak np. w kinie po popcorn

ale ani nie byłam głodna, ani tak naprawdę nie miałam ochoty

w ogóle. jadłam, żeby jeść? nie wiem. to chyba nie kompuls a łakomstwo. albo przyzwyczajenie. jestem przyzwyczajona, by sobie dojadać po kolacji i robię to codziennie. Ot, z przyzwyczajenia przynoszę sobie jabłka i tak dalej. Tak! Jezu, wreszcie to zrozumiałam

i kurczę - dylemat. Przestać czy nie,
skoro nie tyję...
aha, przez cały dzień jadłam ładnie, dużo kcal itp
