|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-12
Wiadomości: 8 304
|
Dot.: Panny Młode 2019 cz. 3
Cytat:
Napisane przez agulaaaa
oj wcale Ci się nie dziwię  pewnie nie mowią pięknie, całymi zdaniami po angielsku, tylko nawijają i rzucają jakimś sloganami, jeszcze nowe słownictwo, ale im dalej to się w to zagłębisz 
a jak z Tżtem ? dalej sielankowo ? 
|
Jest dokładnie jak piszesz Na przykład tacka to jest tray, wymawiane jak try i trzy razy musiałam poprosić o powtórzenie, bo cały czas słyszałam "try-spróbuj" i całe zdanie traciło na znaczeniu. Dopiero jak pokazała mi palcem na tray to skapowałam się, że to się tak nazywa 
Z tżtem... no powiedzmy, że sielankow Teraz pracuje na nocki, więc jak wracam to czeka na mnie obiad. To z plusów Ale czasami mnie denerwuje jak to faceci... jeszcze przed okresem jestem
Cytat:
Napisane przez heziola
Oni to juz z pamięci klepią, a Tobie powinni na spokojnie wyjaśnić najpierw, a potem tylko przypominać kroki. Ludzie nie myślą jak to jest na początku, zapominają o tym. Z czasem bedzie łatwiej i z językiem i z zadaniami. A jak nie, to tak jak mówisz, możesz sie pożegnać. Praca jest, tylko trzeba sie wykazać  trzymam dalej kciuki, zeby wszystko szło dobrze.
Ja będę szkolić nowa nauczycielkę od września, zobaczymy jak to bedzie, dla mnie coś może być oczywiste, a dla niej zupełnie nowe.
Sent from my iPhone using Tapatalk
|
No właśnie. Chociaż jakby ktoś mi po Polsku to wytłumaczył to sama bym sobie poradziła. Bo robienie tych deserów to nie jest trudna sprawa. Ale język niestety jest barierą. Dla niektórych z mojego zespołu też, tylko oni mają pomoc w tym, że każda osoba coś innego usłyszy i zrozumie i dopowie dla tej osoby. Albo robiła już ten deser i też podpowie tej nowszej. A ja niestety muszę liczyć tylko na siebie. Czasem trochę stresu jest.
A wiesz kim jest ta nowa nauczycielka ;>
Cytat:
Napisane przez meggie94
Ojj to jest właśnie zawsze najgorsze, ale jak już wspominałam moje początki wakacyjnej pracy na wyspach to w ogóle była porażka...  Już opowiem pokrótce 
Poszłam do agencji, dostałam pracę już na następny dzień. W agencji miałam akurat pół angola pół hindusa i on mówił bardzo wyraźnie po angielsku, więc z nim umiałam się dogadać, ale jednak ja zawsze miałam problem z rozumieniem... Prędzej coś sama powiedziałam, ale żeby zrozumieć to już masakra... I on mi tłumaczy, że jutro mam busa do pracy w takim i takim miejscu o takiej i takiej godzinie. Musiałam kupić safety buty (takie mega ciężkie z jakby blaszką na palcach). Na drugi dzień rano, pełna werwy, że mam pracę ubrałam się w tej buty (wtedy jeszcze nie wpadłam na to żeby zmienić sobie buty w pracy, tylko w tych wielkich buciorach zapierdzielałam) i idę na przystanek, oddalony o pół godziny spacerkiem z miejsca gdzie mieszkałam. Stoję tam gdzie mi kazał, pod Tesco Express, stoję i nikogo nie ma. Widzę, że stoją ludzie po drugiej stronie ulicy, ale jakoś wtedy głupio mi było podejść i zagadać czy z tej agencji czy o co kaman, po takim czasie myślę sobie, że byłam durnowata  Podjeżdża tam do nich bus, ale myślę to nie mój, bo na moim miało być napisane "Gravity", a ten jakiś inny. I dalej stoję sama jak idiotka. Ludzie powsiadali, bus odjechał, a ja stałam jeszcze z pół godziny i z płaczem wróciłam do domu :P Po ok. 1,5 h dzwonią do mnie z agencji dlaczego nie przyszłam na busa, to ja w ryk i tłumaczę temu gościowi, że ja nie wiedziałam, że mi źle wytłumaczył, że ja pierwszy raz tutaj jestem... Tak płakałam, że nie wiem jak on zrozumiał mój pokraczny angielski łamany przez łzy, ale powiedział żebym nie płakała i za pół godziny była w agencji to mnie zawiozą do pracy. Do agencji miałam jakieś 40-45 min więc biegieeeem. No i jechałam sama z takim Chińczykiem. Gościo jeździł totalnie nieprzepisowo, w ogóle to krąży, krąży.... Myślę "wywiezie mnie, a ja nawet nie wiem gdzie jestem, do kogo zadzwonić", on mi w ogóle mówi, że dopiero 2 dzień pracuje tutaj jako kierowca i w pewnym momencie zatrzymał się, ja pytam "to tu?", a on że się zgubiliśmy... Nie no panika poziom ekspert.... Ale później z tym Chińczykiem się zakumplowałam, zawsze zajmował mi miejsce w busie  Chociaż pierwsze wrażenie było straszne... Dojechałam do pracy, wielki kompleks budynków, nie wiem gdzie iść, nie wiem co mówić, wszyscy po angielsku, ja już nie łapię... W końcu zaprowadzili mnie do jakiś dziewczyn i każą im mi tłumaczyć co mam robić. Ja tak stoję, rozglądam się... I jedna z nich "What's your name?", ja mówię że Magda, a one wszystkie "Aaaa to nasza!"
Miało być pokrótce, aleeee... Więc Noemi nie przejmuj się!!! Początki zawsze najgorsze 
|
Co za historia szczerze to i tak brawa za odwagę, że wróciłaś do tej agencji Też musiałam mieć safety shoes tylko na szczęście TŻ mi załatwił ze swojej pracy. Wiem, że początki są zawsze trudne, ale chociaż jedna stała Polka dużo by mi dała :P Sama wiesz, że to od razu inaczej jak się robi ze "swoimi" :P
Dzięki kochana
|