Zakończone studia i...problem
Drogie Wizażanki,
widziałam, że podobne wątki były już poruszane, ale moja historia nieco się różni.
W tym roku udało mi się obronić pracę dyplomową i tym samym uzyskałam tytuł magistra filologii angielskiej. Studia skończyłam w mieście znajdującym się niedaleko mojej miejscowości. Nie jest to duże miasto i cały czas miałam na uwadze to, że jak skończę studia to wyjadę do większego miasta, aby mieć większe możliwości.
W trakcie studiów poznałam mojego ówczesnego partnera z którym jestem już trochę ponad 3 lata. Mieszkamy razem w wynajmowanym mieszkaniu. Nasz związek ma się dobrze, dogadujemy się. Tylko, że ja staję się coraz bardziej rozczarowana moją obecną sytuacją.
Od zawsze chciałam nauczać innych, już podczas studiów miałam praktyki w szkole, udzielałam też korepetycji z języka angielskiego i bardzo mi się to podobało. Jednak po wprowadzeniu reformy w szkolnictwie bardzo dużo się zmieniło. Otrzymanie pracy w szkole graniczy niemalże z cudem. Pomyślałam, że może warto w takim razie zastanowić się nad pracą w szkole językowej, ale kiedy poznałam szczegóły takiej pracy to serdecznie podziękowałam... 20zł za godzinę pracy, a godzin pracy w tygodniu max 5. Do tego szkoła nie zwraca pieniędzy za dojazd. Jest to dobra forma dorobienia jakichś dodatkowych pieniędzy, ale na pewno nie pomysł na życie. Stwierdziłam więc, że może warto poszukać pracy w jakiejś międzynarodowej firmie. Znajduje się tutaj takich kilka. Przeglądając oferty pracy natrafiłam na takie, które wiążą się z językiem angielskim, ale dodatkowo pracodawcy wymagają studiów technicznych,informatyczn ych bądź związanych z finansami, rachunkowością. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze doświadczenie na podobnym stanowisku. W zasadzie jedno stanowisko to jakby kilkanaście różnych posad w jednej. Mam wrażenie, że pracodawcy chcąc zaoszczędzić wolą zatrudnić jednego pracownika do wykonywania wielu różnych prac niż kilku pracowników. Stąd tak naprawdę nie wpisuję się w żadne ich wymagania. Poza tym płacą grosze - najniższa krajowa albo około 2tys złotych na rękę.
Przeglądając oferty w większych miastach spotkałam się nie dość, że z dużo większą ilością ofert to dodatkowo nie każda firma miała tak wygurowane wymagania. Moja frustracja urosła do tego stopnia, że chciałabym wyjechać do większej miejscowości i tam spróbować swoich sił. Niestety tutaj pojawia się problem.
Mój facet ma tutaj własną firmę, która bardzo dobrze się rozwija. Pracował na nią wiele lat, włożył wiele wysiłku i pierwsze pieniądze dużo inwestował żeby teraz w końcu móc naprawdę dobrze na niej zarabiać. Doskonale wiem, że on nigdy stąd nie wyjedzie, bo jego życie zawodowe jest na tyle ułożone, że nie ma takiej potrzeby. Poza tym w innym mieście musiałby zaczynać od zera, a tutaj ma już sporo stałych klientów, jest doceniany i chwalony. Poza tym - ja nie chciałabym żeby on to wszystko zostawił, bo wiem ile to dla niego znaczy i pewnie ja sama będąc na jego miejscu nie rzuciłabym swojej własnej firmy.
Chłopak powtarza mi, że przecież nie muszę zarabiać nie wiadomo jak dużych pieniędzy, że wystarczy nawet ta najniższa krajowa, ale żebym miała możliwość obojętnie jakiego zatrudnienia, kontaktów z ludźmi i rozwoju. Mnie również nie zależy na wysokim zarobku, zwłaszcza, że nie mam jeszcze doświadczenia w pracy w firmie, ale myślałam, że będę mogła wykonywać bardziej kreatywną pracę (np. zajmowanie się reklamą, promocją firmy, rozmowami z klientami zagranicznymi) niż myślenie analityczne i wykonywanie obliczeń, zajmowanie się fakturami i ogólnie sprawami, które są dla mnie czarną magią, a matematyki nie cierpię.
Studia filologiczne kosztowały mnie pięć lat ciężkiej harówki. To był bardzo trudny czas i naprawdę wymagające studia. Przeglądając oferty pracy - jestem załamana. Nie mam też pieniędzy na rozkręcenie własnego biznesu, np. założenie własnej szkoły językowej. Chciałabym się rozwijać, zdobyć więcej doświadczenia i przede wszystkim lubić wykonywaną pracę, a nie być sfrustrowaną każdego dnia w pracy. Wiem, że wyjazd mógłby tutaj wiele pomóc, ale nie chcę zostawiać swojego chłopaka, z którym mam wspólne plany. Jestem w kropce i nie wiem jak rozwiązać tę sytuację.
|