Zacznę pewnie jak większość. Mam 24 lata i poznałem cudowną dziewczynę. Super z charakteru, miła sympatyczna, wesoła, inteligentna, z urody mój typ, 10/10 według mojego gustu, dla mnie ideał. Zakochałem się. Były spotkania, randki, gorące pocałunki, wspólne wyjścia.
Po miesiącu spotkań, gdy byliśmy u niej na chacie, całowaliśmy się, piliśmy wino, wsadziłem jej rękę w majtki-była w dresie. No i się zaczęło. Była rozmowa, powiedziała że jest dziewicą, i abym wiecej tak nie robił, czyli nie przekraczał granic intymności.
Ok pomyślałem, dziewica, za szybko, spieprzy...em sprawę. Przeprosiłem, i dalej było wspaniale, przez kolejne 3 miesiące, łącznie 4 miesiące spotkań.
Znów byłem u niej, jakieś winko do kolacji, potem przytulanki, całusy z języczkiem, myślę 4 miechy
może "da".
Serio pomyślałem może jest gotowa i będzie coś więcej, znów zacząłem macać ją intymnie.....i znów foch, przerwanie, oburzenie, że prosiła mnie o coś, i rozmowa.
Co się okazało? Dziewica i katoliczka-z tych praktykujących, czyli seks po ślubie. Była długa rozmowa, nawet coś o ewentualnym ślubie który mógłby być najwcześniej w 2020 r, czyli za 2 lata, tego roku niewiele zostało i 2019 co najmniej narzeczeństwo.
Na czym stanęło? Seksu zero, ranki ok, pocałunki też. Raz nas poniosło i doszło do pettingu przez ubranie z orgazmem, ale potem żałowała, i była u spowiedzi w niedziele-rozgrzeszenie dostała.
Czy jestem religijny? Jestem katolikiem-wpisanym, kiedyś chodziłem teraz już nie od kilku lat, ani w kosciele nie byłem ani u spowiedzi. Mam neutralny stosunek do kościoła. Ona teraz chodzi i prosi abym szedł z nią i chodzę. Byłem nawet u spowiedzi, w święta z nią. Rozgrzeszenie dostałem, ale nie wiem co robić, kocham ją, ale nie chce czekać na seks.