Witajcie!
Dawno mnie tu nie było, życie pędzi niesamowicie i nie mam nawet kiedy zajrzeć do Was...
U mnie na szczęście wyniki się polepszyły, dopiero po pół roku stosowania Letrox'u... W kwietniu wartość
TSH wynosiła 4,07 (a starowało od 6,20) więc i tak zeszło, ale zbyt wolno więc z dawki Letrox 50 (1 tabletka) zwiększyłam do 1,5 tabletki przez dwa następne miesiące i w czerwcu wartość
TSH wynosiła już 1,76 [emoji4]
Teraz zmieniłam znów na jedną tabletkę i niebawem zamierzam znów sprawdzić, czy wszystko jest ok.
Zrobiłam wtedy też badania FT3 i FT4, gdzie
FT3 wynosiło 2,96 (norma 2,00 - 4,40) a FT4 - 1,47 (norma 0,93 - 1,71).
Jeżeli chodzi o
prolaktynę, którą również miałam powyżej normy, to przy tych ostatnich badaniach wynosiła ona już
40,24 (gdzie norma jest do 23,30) i ona nie spada, tylko wręcz rośnie z każdym badaniem...
Nie wiem czy mam coś z tym zrobić, bo miesiączki mam regularne, wszystko z cyklem jest ok.
Ginekologicznie też wszystko, że tak powiem, sprawdzone i nic się nie dzieje.
Podobno jeśli cykle są okej, to nie ma się czym przejmować, jednak
spadek... libido jest u mnie mega odczuwalny, winię za to właśnie prolaktynę... Macie jakiś pomysł?
Oprócz tego zmierzyłam poziom kortyzolu i wykonałam badanie
homocysteiny, jej wynik to 11,81 (przy nie przyjmowaniu folianów).
Anty-TPO - 12,98 (normy 0,00-34,00)
Anty-TG - 87,91 (norma 0,00 - 115,00)
W badaniach wyżej raczej wszystko w porządku.
Jednak mam nadal
problem z... "wydętym brzuchem". Nie wiem czy to zatrzymywanie wody w organiźmie, czy coś innego...
Waga też niestety nie "wraca" do tej sprzed choroby... I to nie przez nic nie robienie, bo też się ruszam (w miarę możliwości).
Wybaczcie za ten długi wywód, ale mam nadzieję, że podzielicie się swoimi spostrzeżeniami.
Z góry dziękuje!