2018-08-28, 14:26
|
#3
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2010-04
Wiadomości: 219
|
Dot.: Rodzina alkoholików, trauma po 5 latach od wyprowadzki i pies
Cytat:
Napisane przez ssnn
Adoptując i pielęgnując psa w potrzebie spłacasz "dług" wobec tamtego psa.
Miałaś 18 lat w momencie wyprowadzki? Jeśli tak, to uratowałaś siebie, choć to było wyzwanie. Przebacz sobie, masz prawo do wybaczenia.
|
Bardzo ciężko mi sobie wybaczyć, bo ten pies był najkochansza istotka pod słońcem a pamiętam że w ostatnim okresie przed wyprowadzka byłam tak znerwicowana że nawet szczególnie się nim nie zajmowałam... Teraz po latach czuję się już trochę inaczej, nie wiem czy wtedy byłam w stanie, nie pamiętam, ale to wciąż wraca. Moja mama powtarza mi że dbała o niego, że gdyby pokazywał że cierpi to by na pewno z nim poszła do weterynarza, ale teraz widzę że jego choroba dawała drobne ale stałe sygnały. Nie wiem dlaczego wtedy tak to zignorowalam. Przecież pieniądze jakoś mogłam może pożyczyć, nie wiem, pewnie wciąż myślałam że zdążę. I pewnego dnia odebrałam telefon od zaplakanej mamy że piesio nie żyje. Mama twierdzi że został otruty, ale ja teraz wiem że to mogłobyc po prostu obciążenie organizmu nieleczona choroba. Nawet nie wiem jaka.... Teraz trochę lepiej mi w życiu, nie myślę już tak egoistycznie, i dlatego cały czas się obwiniam... Moja przeszłość nadal boli a takie sny w niczym nie pomagają... Nawet nie mogę zadzwonić do mamy w dowolnym momencie, bo przez większość dni jest pijana... Tak bardzo brakuje mi normalnej rodziny... Myślałam że zapomniałam już o tym wszystkim ale ostatnie załamanie pokazuje mi że tylko to uspilam 😟 Cały czas mam w głowie obraz kiedy po odwiedzinach, znowu wracałam do tego miasta w którym chciałam ułożyć sobie życie. Mama odprowadzala mnie na pociąg z psem. Była tak pijana że zataczala się, w pociągu patrzyłam za nią przerażona czy z moim psem nie wpadnie pod ten pociąg... I te oczy teskniacego psa... Wiem że mama go bardzo kochała ale czuję żal do całego świata że przez moją rodzinę nie mogłam cieszyć się miłością do tego pieska, że zrezygnowalam nawet z tego żeby uciekać. Ktoś kto tego nie przeżył chyba nie zrozumie. W tamtym momencie miałam wrażenie że serce mi pękło. Kiedy sama nie wiedziałam czy te moje wyjazdy maja sens a w rodzinnym mieście zostawiłam jedyna warta miłości istotke.
|
|
|