2018-08-28, 15:37
|
#7
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2010-04
Wiadomości: 219
|
Dot.: Rodzina alkoholików, trauma po 5 latach od wyprowadzki i pies
Cytat:
Napisane przez Pani_Robot
Z każdą terapią będzie lepiej, niemniej tak, nigdy nie będziemy do końca takie jak inni ludzie. Czasem coś wróci i zwali z nóg.
Moja mama wyparła tak choroby dwóch moich psów - na jednego patrzyła dwie godziny jak się dusił i nie zawiozła do weterynarza, a ja nie miałam wystarczającej siły, żeby się wówczas sprzeciwić.
Dziś jestem bardzo mocno związana z moimi zwierzętami - specjalne diety, szkolenia, treningi, regularne badania. Psy oczywiście po przejściach, zabrane patologii. Miałam wiele potknięć na swojej drodze, ale uratowałam kilka psiaków. Może Ty tez uratujesz 
|
Siedzę i się zadreczam. Czytam trochę ostatnio i znajduje informacje ze nie leczenie psa wg prawa to znęcanie się nad zwierzakiem. Teraz też tak na to patrzę. Ze znecalam się nad nim. Czasem był taki osowialy jakby coś go bolało, ale mama mówiła że nic mu nie jest. I tak pewnie powoli choroba brzuszka postępowała... Trochę mnie pociesza że do ostatnich dni był kochany. Ze zawsze miał kogoś kto go poglaskal bo do takiej miłości mama była zdolna. Resztę wypierala...
Nie pomaga mi w ogóle myśl że on już nie cierpi. Miałam wtedy do cholery już chyba na tyle dużo lat że mogłam myśleć bardziej dojrzale... Chciałabym cofnąć czas..
Teraz wzięliśmy tego pieska, staram się zapewnić mu to co najlepsze, dużo czytam, jestem cierpliwa, już wiem że najtańsza kiełbasa to nie jest dobre jedzeniedla psa, chciałabym móc ratować ze schroniska psy po przejściach. Ale myślę że 10 psów które uratuje nie sprawi że zapomnę o tym co zrobiłam. Tamten był wyjątkowy, pies z którym się wychowywalam...
Na decyzję o adopcji zareagowałam ogromną radościa ale nie spodziewałam się że tak będę cierpieć. Tak naprawdę ból który sprawili mi rodzice jestem w stanie jakoś przełknąć bo już z nimi nie mieszkam i żyje. Ale nie mogę ciągle zapomnieć że cierpiała przez to wszystko moja psina...
|
|
|