|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-12
Wiadomości: 9 933
|
Dot.: Oszczędzanie niejedno imię ma - i nie będąc żyłą z klasą żyć się da! cz V
Cytat:
Napisane przez ZamyslonaRoztargniona
Scarlet u nas identycznie.
Państwowe dramat: albo nauka na 2 lub 3 zmiany albo takie szkoły, gdzie nauczyciele olewaja swoją pracę, nie uczą, a pracują, bo nie ma ich na kogo wymienić.
Prywatne te które mi się podobaja: koszty duże, dużo oplat dodatkowych i trudno wyczuć która szkoła tylko bierze kasę, która uczy i wymaga (na tym mi zalezy), a która tylko wymaga.
Moja siostra uczy dzieci w domu. Są plusy ale jednak więcej minusów widzę.
---------- Dopisano o 10:33 ---------- Poprzedni post napisano o 10:26 ----------
No i nie wiem jak ci idzie nauka z córką. U nas jednak relacja z rodzicem jest inna niż z nauczycielem, inaczej dziecko się zachowuje jak ja czegoś próbuje nauczyć a inaczej jak robi to nauczycielka. I nie chodzi o brak umiejętności pedagogicznych u mnie tylko o fakt, że jestem mamą, a nie nauczycielka. Podobnie było z rehabilitacja. Zupełnie inaczej dziecko ćwiczyło że mną a inaczej z rehabilitantkami.
|
Moja generalnie ma pęd do wiedzy spory, osoba dla niej jest mniej ważna, jak ktoś chce jej coś pokazać/nauczyć/wytłumaczyć to wykorzystuje to na maxa. Poza tym wydaje mi się, że tu kluczem do sukcesu jest forma - w sytuacji gdy nie ma dzwonków i siedzenia w ławce nie wiadomo ile, osoba ucząca w całości poświęca swój czas 1-2 dzieci to wszystko idzie szybciej, łatwiej wyłapać coś czego dziecko nie zrozumiało/nie zapamiętało. Poza tym mniej czasu traci się na dojazdy, a więcej go zostaje na zajęcia dodatkowe. W przypadku gdy podejmujesz decyzję szkoła prywatna/nauka w domu to też więcej pieniędzy. W naszym przypadku nie ma sytuacji słomianego zapału, jak już się na coś decyduje to trwa w tym, 2 ostatnie lata listy do Mikołaja od sierpnia narysowane i chce to samo, w tym roku też, z chodzeniem na zajęcia jest tak samo.
Ja nie pracuję i w sytuacji szkoły prywatnej byłoby nam dość ciężko.
Teraz np. planujemy pierwszy wyjazd od 8 lat, jedziemy na tydzień do Londynu - mała szaleje z radości, uczy się słówek jak szalona, zna już nazwy wszystkich ważniejszych miejsc, wie co w nich jest.
Swoją drogą jak komuś mówię, że taką opcję rozważam to hejt jest nieziemski, że pustelnika z dziecka zrobię itd - jakby nauka w domu miała sprawić, że już nigdy za próg nie wyjdzie i drugiego człowieka nie spotka. z drugiej strony jak się zastanawiam co np. mi czy TŻtowi dała szkoła - poza wiedzą - to raczej nic, poza jakimiś przykrymi wspomnieniami związanymi z byciem tzw. "kujonami".
Mnie też w państwowych wkurza ten system zmianowy, niemożność skorzystania ze świetlicy jeśli oboje rodzice nie przedstawią zaświadczenia o zatrudnieniu jeszcze z godzinami pracy, ogromna ciasnota - 2-3 tysiące dzieci w szkole. Znajome dziecko chodzi do szkoły, gdzie zlikwidowano szatnie, bo gdzieś trzeba było zrobić klasy dla 8 klas - wszystko wsadzają do szafek - książki, zeszyty, materiały plastyczne, stroje na wf, kurtki, buty, jedzenie - teraz to jeszcze, ale co będzie zimą jak te rzeczy będą mokre??? No i ten system 2-3 zmianowy z dzieci, które chcą się jeszcze czymś poza szkołą zajmować to jakieś nieporozumienie - szkoła do 17-17:30, potem zajęcia dodatkowe, na które też trzeba dojechać i wrócić, a odrabianie lekcji to chyba w nocy.
__________________
"The past is history. Tomorrow is a mystery. Today is a gift. That is why it is called the present" Anon.
 - 100/2017 (28304 strony)
 - 143/2018 (35435 strony)
 - 45/2019 (9833 strony)
|