Zwiazem z "dzieckiem" rozwiedzionych emocjonalnie rodzicow
Witam. Mam problem. Od czerwca br. Spotykam sie z naprawde fajnym,wartosciowym facetem(mamy po 29 lat). Zalezy mi na nim ale juz sama nie wiem,jak mam postepowac. A. nigdy nie byl w zwiazku, mimo ze sporo kobiet zabiegalo o jego wzgledy to z zadna na dluzsza mete nic nie wychodzilo.wydawac by sie moglo ze jestem pierwsza z ktora spotyka sie jakby juz nie patrzec 3 miesiace. Do wczoraj. Ale od poczatku. Na samym poczatku znajomosci A.mi powiedzial ze ma problemy w relacjach damsko meskich,jest zamkniety,za duzo nie lubi mowic o sobie i ciezko mu sie zaangażować. Na poczatku za bardzo nie bralam tego na powaznie. Stwierdzilam ze pewnie chlopak nigdy nie mial dziewczyny i jest niesmialy. Zauwazalam ze ma problemy z okazywaniem uczuc. Troche sie demerwowalam bo zazwyczaj mialam wylewnych facetow i troche bylo mi z tym dziwnie. Ale z racji tego ze A.jest pierwszym facetem,ktory az tak mnie zainteresował postanowilam byc cierpliwa,ze tym razem to ja sama pierwsza musze przytulic, ze sama musze pocalowac. Itd. Drugim problemem jest odleglosc jaka nas dzieli,ale bez przesady( ok 200km). Jakies 3 tyg temu stracilam cierpliwosc bo byl u mnie 3 dni i ani razu nie przytulil,byl taki nieobecny. Powiedzialam ze to chyba nie ma sensu. On wtedy,jakby zaczal sie starac. Przyjechal do mnie na pol dnia i byl czuly. Jak nigdy i jak na jego mozliwosci (przytulil mnie,wow haha) l. Tydzien po tym, czyli wczoraj, zadzwonil do mnie i powiedzial,ze on chyba nie pptrafi z nikim byc, ze mimo ze cos do mnie czuje(??) To nie potrafi sie zaangazowac tak na 100% i chyba lepiej jak przestaniemy sie spotykac, bo on nie chce mnie krzywdzic. Przyznam ze zamurowalo mnie. Nie robilam awantur ani wyrzutow. Powiedzialam mu jak ja to widze i powiedzial ze musi sobie to w glowie poukladac,ze jak mysli ze wszystko idzie w dobrym kierunku to nagle nachodza go zle mysli.
Powiedzial mi ze ten strach przed zaangazowaniem i jego dziwne zachowanie wynika z sytuacji jaka miala miejsce w jego domu jak byl maly. Ale generalnie malo mowi o sobie i bez szczegolow. z tego co sie dowiedzialam to ze jego rodzice (prawdopodobnie) wzieli rozowd emocjonalny. Tata ,jak A. Byl w podstaowce, odszedl do innej kobiety. I chyba po jakims czasie wrocil do mamy,ktora go przyjela. Teraz stosunki sa poprawne aczkolwiek kazdy zyje swoim zyciem,mimo ze mieszkaja razem. Nawet na wycieczki jezdza razem. A. NIGDY mi nie opowoadal dokladnie co sie wydarzylo gdy byl maly. Tylko wspominal ze jego rodzice sie bardzo klocili,chyba tez wyzywali (gdy zartobliwie powiedzialam na niego gluptas to zwrpcil mi uwage a potem przeprosil i powiedzial ze jest wyczulony na to bo rodzice sie klocili). Wiem tez ze w podstaowoce czesto bil sie z kolegami. I tyle.
Zatem,jak z nim rozmawiac? Dopytywac co sie wydarzylo,czy raczej nie rozdrapywac ran? Chcialabym mu pomoc,ale czy ja jestem w stanie to zrobic? Mysle ze pomoc u psychologa jest niezbedna bo on ma problem z ktorym sam sobie nie ppradzi. Ale co ja moge zrobic?
Dziekuje za wszelkie rady.
Edytowane przez zagubiona_88
Czas edycji: 2018-09-15 o 08:49
|