Problemy z jedzeniem
Na Puncie wagi mam lekkiego „fioła” już od dawna. Jako nastolatka przeszłam przez fazy głodówkowe, które całe szczęście mam już z głowy.
Postanowiłam schudnąć zdrowo. Zleciało mi jakieś 5 kg. Żadna spektakularna zmiana, wolno wprowadzałam zdrowe nawyki. Przyzwyczaiłam się do posiłków co trzy godziny, sporo warzyw, sałatki itp. Nie piję słodkich. Ogólnie tutaj jest ok. Kilka razy w tygodniu robię 10-20 km na rowerku ( zależnie od dnia i chęci).
Jednak wielki ze mnie łasuch. I tu pojawia się problem. Niby wszystko dla ludzi, tylko jak mam przed sobą opakowanie ciastek – zjem. Trzy? Też zjem. I potem rozpaczam. Czuje się jak świnia i kupa.
Przez wakacje zdaje się, że przytyłam ( sporo wyjść i jedzenia na stole, nie wspominając o sezonowych owocach). Na wagę wolę nie wchodzić, ale widzę. Brzuch wzdęty makabrycznie.
Niby spoko. Ile mogłam przytyć? Dwa kg? W lipcu ważyłam 58 kg przy 165. Tylko ja nie potrafię sobie z tym poradzić. Mam wielkie wyrzuty sumienia. Jak myślę o tym, że mój partner będzie dotykał mojego brzucha to zbiera mi się na płacz. Dla niego jestem piękna, ale sama nie potrafię tego zobaczyć. Złoszczę się na siebie i jem.
Byłam dziś na mieście z koleżanką. Zjadłam ciastko, wypiłam herbatę. Ile mogło mieć kalorii? 400? Nawet jakby 500 to nie przekroczyłam zalecanej normy wymaganej w ciągu dnia, a i tak jest źle. Nie potrafię się kontrolować. Myślę o jedzeniu ciągle.
Doszło do tego, że mam wyrzuty o normalne jedzenie ( nie dietetyczne) typu kopytka, pierogi itp. Nawet głupi banan, bo ma dużo cukru.
W jaki sposób to ogarnąć?
Proszę o dobre słowo otuchy. Potrzebuje tego.
|