Przyczajenie
Zarejestrowany: 2008-09
Wiadomości: 15
|
Dot.: Nie mogę dogadać się z mężem
Dzięki dziewczyny, bo już sama nie wiedziałam, czy to ja za dużo chcę od życia, czy jak... Zwłaszcza, że oprócz tego lenistwa i bycia cholerykiem, to wcześniej mogłam na niego liczyć zawsze. Może to dlatego, że jest jedynakiem i mieszkał z rodzicami w domu, gdzie nie ma nawet sąsiadów. Więc tylko później szkoła i ew. w wakacje kuzynostwo, ale na co dzień żyli w trójkę.
Jak sobie w nocy leżałam, to pomyślałam, że może mnie traktuje, jak swoją mamę, która nic od niego nigdy nie chciała i we wszystkim wyręczała (nawet kiedyś stwierdziła, że biedactwo ma alergię i nie może zmywać, ale życie ze mną to potem zweryfikowało... :P), a moją rodzinę, jak swojego tatę, który czegoś od niego wymagał, a mąż często tych oczekiwań nie spełniał (bo niedokładnie coś zrobił, albo wcale, bo zapomniał). Mimo że moja rodzina nie ma oczekiwań, co do niego, bo dlaczego miałaby mieć, to reaguje właśnie na każdy komentarz, jakby to była krytyka. Np. ktoś jest na kawie i powie "ale wam woda podchodzi pod budynek w ogródku, musicie coś z tym zrobić", to dla niego już atak skierowany w jego kierunku. Dla mnie - stwierdzenie faktu :/
Zastanawiałam się nad nad tym, co piszecie. Dwie próby poproszenia kogoś o zrobienie czegoś nie skończyły się sukcesem:
- w tym tygodniu załatwiłam kawałek rynny, bo oznajmił, że się nią zajmie (za darmo, bo tata akurat miał niepotrzebne, to po co kupować?), to usłyszałam, że teraz sama mam wymyślić, co zrobić, żeby woda nie stała nam w ogródku przy ścianie, chociaż dodał, że oczywiście zrobi, ale znowu zrzuca na mnie decydowanie, a ja się na tym totalnie nie znam. Dodam, że on też, ale nie zapyta, nie poprosi o pomoc doświadczone osoby. Będzie stał, rzucał narzędziami i się irytował - jak zawsze, albo coś bardziej popsuje :/ (bo jak coś składa to nawet instrukcji nie chce czytać, a potem się wkurza, że coś nie wyjdzie, a ja jestem zła, bo kilka mebli w ten sposób popsuł, ale zawsze się śpieszy, bo przecież szkoda czasu na składanie i organizację przestrzeni życiowej).
- Rodzice pomogli mi też ogarnąć mieszkanie i ogródek przed naszą przeprowadzką, bo mi już było ciężko w ciąży, a jaśnie Pan narzekał, że jeszcze się nie przeprowadzamy, ale nie umiał/nie chciał wysprzątać mieszkanie i nie rozumiał, że trzeba te płytki, podłogi, okna doczyścić z kurzu, tynku, a ogródek chociaż raz skosić, bo nawet nie można było na niego wyjść. Ostatecznie razem uzgodniliśmy, że moi rodzice dostaną klucze do mieszkania, i że pomogą nam ze sprzątaniem (początkowo chciał komuś zapłacić nawet za sprzątanie, i bym to zaakceptowała, ale i tak tego nie załatwił), więc jak wyjechaliśmy do jego rodziców na weekend przed dniem, w którym mieliśmy się przeprowadzić moi rodzice posprzątali mieszkanie i skosili trawę. Obraził się i nazwał to włamaniem. Strasznie było mi przykro, bo wydawało mi się, że wszystko mamy uzgodnione, ale widocznie - nie. A, i zostawił wtedy, w największe upały, naczynia w zmywarce po naszym przebywaniu, bo nie chciał pozmywać tych kilku rzeczy ręcznie (nie mieliśmy jeszcze kostek), więc w nowym mieszkanku, w nowym sprzęcie, pojawiła się pleśń. Tata pojechał po kostki i nastawił, żeby nie było gorzej, czy to takie straszne?
Może to za mało szoków. Albo jeszcze za mało rygorystyczne.
Z dzieckiem - nie mam pojęcia, jak będzie. On sam twierdzi, że będzie mył, przewijał, cud miód i ogólnie ah. Ja jakoś średnio to widzę. Bo nawet jak proszę o pomoc z wyborem wózka, fotelika, decydowania jakimi szczepionkami szczepić to olewka i jakbym nie wymusiła, żeby pojechał obejrzeć foteliki, to znowu sama musiałabym podjąć decyzję (co nie jest łatwe, bo np. z bazą nie kupimy, bo mąż nie chce wydawać na nią pieniędzy). A on nie rozumie, dlaczego wymagam zaangażowania w ciążę, skoro mówi, że będzie pomagał :/ No i zgodził się iść na parę zajęć ze szkoły rodzenia - dot. kąpieli, przewijania, wsparcia przy porodzie. Czuję się jakbym faktycznie to ja go źle traktowała, źle oceniała, ale z drugiej strony nie rozumiem, czemu tylko ja mam decydować, gdzie zapisać dziecka do szpitala, jak i czym szczepić, jak wozić.
Cytat:
Napisane przez fralla
Moim zdaniem wszystko do uratowania, bo żadne granice nie zostały JESZCZE przekroczone. To znaczy, nie ma dzikich awantur,tygodni cichych dni, notorycznych wyzwisk itp, ale jeśli mąż się nie zmieni Twoja frustracja będzie tylko narastać (dziecko spotęguje to tysiąc razy) i w końcu wam się relacja posypie... Rzeczywiście trochę słabo wygląda facet, który zwala wszystkie obowiązki na ciężarną żonę, bo serial i głupie gry. Dorosły facet powinien wiedzieć, że najpierw obowiązki a potem przyjemnośći.
|
Cieszę się, że to napisałaś, bo również w to wierzę. Tylko mój mąż uważa, że najpierw przyjemności, a potem praca i nie widzi w tym nic dziwnego, myślę, że to całe clue jego zachowania. A potem jest sfrustrowany, bo wszystko się zawarstwia.
Cytat:
Napisane przez fralla
Myślę, że potrzebujecie trochę dystansu, aby oboje dostrzec własne błędy. Jeżeli chodzi o kwestie wykonywania obowiązków to masz 100% racji, natomiast jeżeli chodzi o sprawy rodzinne to porozmawiałabym z mężem co dokładnie mu przeszkadza. Skoro to Twoja rodzina możesz nie zauważać pewnych zachowań, które dla ciebie są naturalne a dla męża np. podchodzą pod wtrącanie się w wasze sprawy, wpływanie na Twoje decyzje itp.
|
Staram się strasznie dotrzeć do tego, o co mu chodzi. Ale nasze "rozmowy" wyglądają tak, że on mi zarzuca brak emocji, bo... zadaję pytania. A pytam, co go zabolało, jaka sytuacja była dla niego niemiła, co go zdenerwowało. A on... "nie pamiętam", "nie wiem", "nie umiem ci tego opisać", "nie możesz po prostu przestać drążyć?". Więc proszę, żeby reagował od razu, jak coś jest źle, nie zostawiał na potem, bo jak ja mam widzieć swoje błędy, jeśli mi ich nie wskaże? Rozmawiamy sporo, ale niewiele z tego wychodzi. Niestety nie umie mi wytłumaczyć, o co mu chodzi z moją rodziną, że najlepiej w ogóle by jej nie odwiedzał (zresztą znajomych też nie ma, nie zaprasza, nie odwiedza, chyba że już ktoś czasami coś zaproponuje). Ale dobre pytanie postawiłaś, spróbuję zapytać go w ten sposób - w jaki sposób uważa, że rodzina wpływa na moje decyzje. Może będzie łatwiej mu określić.
Cytat:
Napisane przez fralla
Jak się nie zgodzi to terapia szokowa, czyli albo pakujesz manatki i jedziesz do rodziców, albo ściągasz mamę do Was (jeśli już nie pracuje), żeby z Wami pomieszkała przez parę miesięcy nawet jeśli mieszka w tym samym mieście, niech się wprowadzi, w końcu potrzebujesz pomocy przy dziecku i obowiązkach domowych, a na męża nie możesz liczyć, prawda?
|
Chyba bym musiała się przeprowadzić do nich, bo już odbiegając od naszej relacji to zastanawiając się, jak będzie w pierwszych dniach, tygodniach życia z noworodkiem to nawet pomyślałam: hej, a może moja mama przyjechałaby na kilka dni, żeby pomóc, żebym czuła się bezpieczniej, jeśli okaże się, że będzie mi trudno, to usłyszałam, że nie ma takiej opcji, tylko ew. w ciągu dnia na trochę :P
Cytat:
Napisane przez awia
Masz w domu leniwego, egoistycznego, agresywnego dupka który nie bierze żadnej odpowiedzialności za swoje zachowanie i za siebie ('przypomnij mi")
|
Niestety nie mogę się nie zgodzić, ale jeszcze się łudzę, że skoro tylko nim bywa, to się ogarnie :P Najgorzej, że powiedziałam już mu wprost, że ja się rozwodu nie boję, bo sobie w życiu poradzę, tknęło go to, ale po każdej rozmowie jest to samo. A nie chcę "straszyć" rozwodem, bo też nie o manipulację mi chodzi...
Dzięki dziewczyny za odpowiedzi, dałyście mi trochę sił, żeby się nie ugiąć, i żeby jeszcze próbować rozmawiać. Zawsze spojrzenie z boku jest cenne. Bo nawet jeśli okaże się, że będzie wszystko w porządku, to widzę, że mam powody do obaw po tym, jak już mąż się zachowuje i nie jestem przewrażliwiona.
---------- Dopisano o 11:42 ---------- Poprzedni post napisano o 11:28 ----------
[1=7623cb0b746b4d40e529fc1 23bf669aade741778_65822f0 7d8014;86042208]Dwojka doroslych ludzi. Co wy robicie w tym domu ze Tak duzo macie tego sprzątania ze aż grafiki musisz układać
Może poprostu się nie dobraliscie ty jesteś perfejcjonistka?
Ja miałam 2 dzieci i nigdy nie czułam ze sprzątanie to jakiś wielki obowiązek.poprostu wyluzuj nie musisz codziennie wszystkiego robić[/QUOTE]
Nie mamy aż tyle sprzątania, ale mąż nie pamiętałby bez harmonogramu, żeby chociaż raz w tygodniu kibelek umyć (no dobra, z harmonogramem też nie pamięta). Także zupełnie nie chodzi o to, że codziennie...
Edytowane przez duszka91
Czas edycji: 2018-10-26 o 10:40
|