|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2018-11
Wiadomości: 200
|
Dot.: Rozstanie z facetem XXXIX
Cytat:
Napisane przez lizzie98
U mnie było w zasadzie identycznie. I niesamowicie mnie to denerwuje, ponieważ fajnie byłoby usłyszeć "wiem, że walczyłaś, kochałaś, ale poznałem kogoś innego. Przepraszam"
Tymczasem mimo, że niby wiem jak jest, to nachodzą mnie takie myśli, że mogłam się zamknąć, że mogłam nie przesadzać. Chociaż mój były to w ogóle był ewenement, mówił, że muszę na niego krzyczeć, bo on wtedy czuje, że musi walczyć, a potem ze mną przez to zerwał.
Jak myślę o nim i jego nowej dziewczynie to momentalnie mam łzy w oczach. Nie jestem w stanie kompletnie znieść tej myśli. Aż wydaje mi się to jakieś niepojęte, żeby on mnie jeszcze naprawdę dobrze traktował?
Chyba ciągle mnie uderza, że mialam ciągle nadzieję, że będzie lepiej w końcu, a teraz to już nigdy nic nie będzie.
Boli, że tylu rzeczy ani trochę nie rozumiał i ja już nie sprawie, że on zrozumie.
No i sobie wypominam jakieś tam swoje pierdoły, bo żałuję.
Jakiś czas temu powiedział znajomym, że zależało mu niesamowicie ale druga strona jedynie go krzywdziła, że jego błędy przy moich były niczym.
Wiecie co mi powiedział w twarz? Że wie, że bycie jego dziewczyną było zadaniem niemożliwym, że wie, że mialam związane ręce. Ja to mam tylko coraz większy mętlik w głowie.
Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
|
No to twój były był przynajmniej jakiś dziwny... I popaprany, co wcale nie ułatwia ci sprawy, bo jak ktoś taki jest, to jeszcze bardziej boli (bo masz wrażenie, że byłaś jakaś nieodpowiednia itd.).
U mnie z kolei było super i normalnie, długi okres czasu. Bywały kłótnie, jasne, czasem przesadzałam, czasem miałam rację. Jedyne, co mnie denerwowało, to fakt, że do wszystkiego podchodził tak bardzo "mam to gdzieś, samo się zrobi, po co się przejmować, chill", no i to, że jak zdarzało mi się mieć jakieś pretensje, to w pewnym momencie zaczął twierdzić, że "on nic nie zrobił, to ja sobie wymyślam". No ale, jakoś to szło i ogólnie związek oceniam pozytywnie. Tyle tylko, że pod koniec się jakoś zepsuło, tak naprawdę z niczego. Wyjechałam do pracy na kilka miesięcy za granicę, miało być super. On jest taką osobą lubiącą siedzieć w domu, a jak wyjechałam, to zaczął nagle ostro imprezować (nigdy mu nie zabraniałam). Później poznał tamtą dziewczynę, a ja wyczułam, że coś jest na rzeczy. Pokłóciliśmy się o nią ze dwa razy, on twierdził, że "to tylko koleżanka, nic nie jest na rzeczy". Próbowałam z nim rozmawiać szczerze, że jeśli mu się podoba, to żeby mi się przyznał, przecież go nie zabiję. No i on, że nie, nie mam się czym martwić, ale przez te kłótnie on nie wie, czy mu zależy. WTF?
No i końcem końców, już po rozstaniu przyznał mi się, że ona mu się podoba, ale że nie był to główny powód rozstania. Także w teorii nie zerwaliśmy z jej powodu, tylko z powodu kłótni, ale to rozstanie było tak bardzo dziwne/szybkie/enigmatyczne/niejasne dla mnie, że ja powoli sobie składam elementy układanki i wychodzi na to, że to jednak wypalenie plus nowa dziewczyna.
__________________
Jest gdzieś we mnie miejsce
o najniższej możliwej energii, bliskiej zeru,
zeru absolutnemu.
But I, I need to be by myself;
I mean: I sing for myself, I bleed for myself, I breathe for myself.
Tego się nie leczy, słowo pękło jak szkło
|