Witajcie forumowicze

Piszę do Was w sprawie propozycji złozonej przez znajomych.
Bliski kolega mojego Tż ( z którym w chwili obecnej nie ma jakiegoś ogromnego kontaktu ) poprosił Go o świadkowanie na weselu. Dziwi nas to, ponieważ jako single mieli ze soba mega kontakt, jednak od jakiegoś czasu ten kolega z wybranką serca otaczaja się innym towarzystwem, drogi trochę się rozeszły, spotykamy się tak max 1 na miesiąc. Ale mniejsza z tym, pewnie przez sentyment do siebie.
Nie uśmiecha sie to ani mojemu TŻ ani mi. Po pierwsze mój TŻ nie jest osobą jakoś mega rozrywkową, nie widzi siebie w roli zabawiania gości. W ogóle on nie wie jak ma się zachowywać w roli swiadka i ile obowiazków to niesie w dzisiejszych czasach. Najzwyczajniej w świecie nie ma czasu na to, aby uczestniczyć na goraco w przygotowaniu do ślubu. Lubimy jako para wesela, fajnie się bawimy, ale lubmy być z boku raczej.
Inna sprawa, to to, że TŻ bedzie ze mną, a świadkowa to singielka, która będzie sama, bo jak to przyszła Panna Młoda powiedziała " nikt nie będzie jej zawracał d...y , tylko zajmie się świadkowaniem ". Problem w tym, że mój TŻ bedzie ze mną ( czyli cytując bedzie mial " zawracacza d...py ) i nie ma zamiaru iść na wesele w roli świadka i działać na dyktando pary młodej, a mnie odstawić na bok. Nie wiemy w ogóle czego Oni wymagają od świadka. W naszych oczach wyglada to tak, że w Kościele stoi ze świadkową za parą młodą, podpisuje akta, ewentualnie jedzie na salę z parą, odbiera koperty, a na weselu to jakaś pomoc ( typu zaniesienie do auta prezentów ) , ale niezaangażowanie przez całe wesele.
Ja, jako kobieta nie chcę takiej sytuacji, ze mój TŻ, jako świadek ma być w jakikolwiek sposób zobowiązany wobec świadkowej, bo skoro ona bedzie sama, to mój tż , jako świadek miałby ją zabawiać, niech sobie radzi jakoś. Nie życzę, własciwie po rozmowie wspólnej obydwoje nie życzymy sobie słodzenia wódki przez świadków, zadnego gorzko, gorzko i innych buractw. A na marginesie wiem i mój tż to wie, że świadkowa zawsze miała na niego " chrapkę ''
Ogólnie TŻ chce jak najszybciej porozmawiać po kumpelsku z Panem Młodym, jak On to widzi itd. czego wymagaja itd.
Teraz pytanie, czy wypada mojemu TŻ w to ingerować i wypada pytać o obowiazki na 7 miesięcy przed ślubem ? i czy wypada tak wprost powiedzieć, czego jako mój partner sobie nie życzy ?
Zaznaczam, że niczego nie wymuszam. Sam stwierdził, że na niektóre rzeczy nigdy w zyciu nie wyrazi zgody. Nie chce też, abym czuła się tam jak " piate koło u wozu " . I jeszcze pytanie, czy wypada mu, po pierwotnej zgodzie w razie czego odmówić ? ( wstępnie się zgodził, bez przemyslenia na urodzinach w luźnej rozmowie.