Raczkowanie
Zarejestrowany: 2018-10
Wiadomości: 59
|
Jak nie zmarnować młodości? :)
Witam, piszę ten post ,aby się wyżalić i poczytać wasze porady ,bo nie mam się do kogo zwrócić. Mam 16 lat i obecnie chodzę do LO o profilu biolchem , chodzę tam od 2,5 miesiąca. Pierwsze 2 miesiące chodziłam do technikum. Miałam cudowną klasę, poznałam przyjaciółkę i przyjaciela, było bardzo zabawnie działy się różne ciekawe akcję, klasa miła, zgrana i rozrywkowa, a ja wręcz byłam duszą towarzystwa, co było do mnie nie podobne, bo w gimnazjum zawsze uchodziłam za szarą myszkę, co bardzo mi przeszkadzało i uznawałam to za ogromną wadę 
Więc pewnie myślicie czemu zmieniłam tą klasę skoro okazała się być dla mnie idealna? Otóż, przedmioty zawodowe... Były nudne, męczące, a to był dopiero początek, nie mówiąc o praktykach... Czułam że mam "powołanie" do czegoś zupełnie innego. Miałam mętlik w głowie rozmawiałam z klasą z nauczycielami z rodziną, co mam zrobić. Marzyła mi się medycyna, a czułam, że nie dam rady z ogarnięciem zawodowych plus matury z rozszerzonej biologii i chemii, musiałbym chyba przez te 4 lata nie wychodzić z domu. Poza tym bez nauczyciela? U mnie to nie wchodziło w grę... Tak, więc z wielkim bólem serca rozstałam się z kochaną klasą i stwierdziłam, że zaryzykuję. Dostałam się do biochemu i jak się okazało profil to strzał w dziesiątkę! Z chęcią uczę się tych przedmiotów, a na dodatek cały czas marzy mi się medycyna, ciągle o niej myślę, na prawdę to jest coś, co mnie napędza i chcę to robić, przynajmniej na ten moment i mam nadzieję, że tak pozostanie, ale klasa....To same dziewczyny... Porobiły się grupki, jest sztywno... ciężko mi się odezwać w tej klasie, co prawda mam 3 bliskie koleżanki, ale to i tak mało poza LO utrzymuje kontakt z ludźmi z technikum ,ale to już nie jest to samo oni mają teraz swoje sprawy poza tym mieszkamy daleko od siebie ,ale mam nadzieję, że w ferie uda nam się spotkać. W LO ( Znowu jestem cicha, nieśmiała, nie mogę się przebić Ja po prostu nienawidzę w sobie tych cech... Nie chcę być taka jak w gimnazjum, a tu tak trudno mi się otworzyć i znaleźć wspólny język z każdym. A, co do tej młodości to ostatnimi czasy przeglądam dużo forum w internecie i tam wiele osób się wypowiada ,że LO to był najlepszy czas w ich życiu, że byli młodzi, szaleni, pili, imorezowali, olewali szkołę, pierwsze miłości itd... A ja czuję, że ten etap mnie omija, boję się, że się obudze za 30 lat i powiem "Zmarnowałam młodość, najpiękniejsze lata życia " to musiałoby być strasznie przykre... Wiem,ze może wydawać wam się, że to błahy problem, ale ja się naprawdę tym martwię. Tak ,więc jak się bardziej otworzyć na ludzi, jak wykorzystać ten "najlepszy okres " co robić by nie żałować? Czy jeśli nie będę miała wspomnień z imprez itd. To znaczy,że coś mnie w życiu ominęło? Mam nadzieję, że was nie znudziłam i ,że mnie chociaż trochę zrozumieliście po prostu musiałam to z siebie wyrzucić i czekam na odpowiedzi
|