[Mitsukki]

Napisane przez Rena

Ja jak bylam 5 dni w Rzymie na zwiedzaniu, to tez nie slyszalam ani jednej klotni miedzy Wlochami. Czy to oznacza, ze te slynne wloskie temperamenty, to mit?

Nie do końca mit. Akurat jak byłam w Rzymie to też nie trafiłam na jakieś dzikie awantury, ale jednak w Rzymie raczej człowiek porusza się po szlakach bardziej turystycznych.

Na południu jest już ostra jazda i awantury na ulicach, babcia siedzi na krzesełku wystawionym przed dom, a kolejne pokolenia biegają po ulicy i się wydzierają na tych z drugiej strony ulicy Pomijam już kwestie mafii, gdzie każda dzielnia ma swojego bossa, którego przepuszcza się w drzwiach i mówi się grzecznie dzień dobry (i jego rodzinie też). Do tego dochodzą gangi składające się z dzieciaków (serio, to tam istnieje i robią więcej niż kradzież cukierków).

Inna kwestia to, że w ogóle są dość głośni i bardzo komunikatywni, kiedyś spłakałam się ze śmiechu jak pierwszy raz usłyszałam komunikację sąsiedzką w bloku - jedna osoba przychodzi do drugiej i stojąc w drzwiach zaczyna głośno opowiadać o czymś (akurat w tym przypadku chodziło o to, że jedni sąsiedzi nie zamykają windy po skorzystaniu i stoi zablokowana - wiecie, takie stare windy z drzwiczkami), po chwili otwierają się drzwi na innych piętrach i cały blok się przekrzykuje na klatce schodowej, ale każdy stoi tylko w swoich drzwiach
No i ostatnia kwestia to dialekty, których we włoszech jest multum i np. dialekt z Bari ma mega zaczepny akcent, ktoś mówi, że ładna pogoda, a brzmi to jakby obrażał twoją rodzinę 6 pokoleń wstecz Szczególnie, ze barese w ogóle nie brzmi jak język włoski



Mam bardzo dobre zdanie o Niemcach, bo od prawie 4 lat z nimi pracuję i codziennie rozmawiamy - bardzo zorganizowani ludzie, przesympatyczni, bardzo pomocni, mają takie poczucie, że pracujemy razem, więc sobie pomagamy, bo jesteśmy zespołem. A przy tym bardzo wyluzowani i zabawni