[balla_baby]

no dobra postanowilam zalozyc konto i napisac posta...dlaczego? bo chcialabym sprawdzic czy musze sie leczyc czy tez moze jeszcze niekoniecznie ... zatem zaczynam...glownie chodzi mi o moj stan ducha, czyli dekadencki nastroj zwiazany z koncem roku i zblizajaca sie zima ...a przede wszytskim Sylwestrem i Świętami, ktore juz tuz..tuz...otoz mam dwa miesiace zeby zrobic ze soba cos pozytywnego i jaki taki porzadek i nic mi sie nie chce ... zrzucic okolo 8-10 kg bo tyle przytylam od lipca ...a ponadto zmobilizowac sie do zrobienia czegos dla siebie...kazda z nas napewno ma problem jak nie z "niby" nadwaga to z cellulitem, rozstepami, wlosami, stanem skory czy paznokci...i tak naokraglo czym sie zamartwiamy, czegos zalujemy, katujemy sie dietami, super zabiegami, przez cale zycie wydajemy "miliony"...na poprawe wygladu, samopoczucia....tracimy godziny na rozmowach o kosmetykach i urodzie, szukamy nowinek, stosujemy rozne sztuczki aby zatrzymac czas...a i tak...ostatecznie zadko jestesmy zadowolone z efektow.... z siebie i swojego wygladu!!!...i ja ostatnio tak mam i wstyd mi sie przyznac ze jestem kosmetologiem! z wyksztalcenia...normalnie wstyd...dosc ze nie mam natchnienia zeby zadbac o siebie to jeszcze ubranie wybieram po najmniejszej linii oporu... zreszta tak jak wszytsko...byle szybko i bez zbednych ceregieli...czy wy tez tak macie czy tylko ja...osamotniona z moim problemem zostane??? przestane sie niedlugo przyznawac do siebie jak nie powroce do normalnego stanu najgorsze jest to ze nie wiem czym ten stan zostal spowodowany, bo nie znajduje zadnego racjonalnego wytlumaczenia tej naglej zmiany ...ufff ciezko mi z tym ...najgorsze ze radze wszytskim naokolo - taka moja praca- i im sie udaje... a sama nie moge sie zmobilizowac do niczego, brakuje mi chyba "grupy wsparcia"