Napisane przez rosa4211
Witam,
Od razu chciałabym przeprosić, jeżeli dodaję post na złym forum, ale nie potrafiłam znaleźć takiego, które by bardziej pasowało...
Chodzi o mój związek. Byłam z chłopakiem przed 3 lata, przed tym znaliśmy się rok i łączyły nas wspólne znajomości. Przez pierwsze 2 lata dogadywaliśmy się bardzo dobrze, zdarzały się kłótnie - ale sporadycznie lub o drobnostki. Znajomi powtarzali nam, że widać jak się kochamy oraz że zazdroszczą nam takiego dogadywania się. Z czasem jednak, ,,pod koniec związku'' zaczęliśmy się o wiele częściej kłócić. Problemem głównie był jego brak czasu i zmęczenie. Nie wychodziliśmy nigdzie, a jako że nie mieszkaliśmy razem to zależało mi na spotkaniach. Najczęściej mój były chłopak je odwoływał, albo się spóźniał. Nie mógł z powodu treningów, lub uroczystości na które jeździł. Naszą ,,tradycją'' były wieczorne spacery z psem. Niestety przestał na nie przychodzić. Wymagał ode mnie zrozumienia, a ja od niego odrobinkę więcej czasu. Rozumiałam go bardzo długo, ale gdy już kolejny raz powtarzał ,,to tylko taki ciężki tydzień'' to zaczynałam się irytować. Ten stan trwał od około lutego, wcześniej były to tylko faktycznie tylko ciężkie dni. Zaczęliśmy się o to sprzeczać. Ale po każdej kłótni, gdy się godziliśmy, mówił mi że widzi to, że mnie zaniedbuje i postara się poświęcić mi więcej czasu. I wszystko było pięknie przez jeden, góra dwa dni. Dwukrotnie w tym czasie ukrył przede mną, że spotkał się z kolegami na palenie trawki. Oboje chodziliśmy struci, były dnie w które wymieniliśmy tylko kilka krótkich wiadomości. I to trwało aż do imprezy u jego kolegi. Odprowadziłam go na nią, ale przy tym mówił mi wiele nieprzyjemnych komentarzy. Zdenerwowałam się na niego i powiedziałam, żeby się ogarnął po czym poszłam do siebie. Chwilę później przeprosiliśmy się oboje przez wiadomości. Powiedział mi wtedy to, co zwykle - że zachował się źle i rozumie. Były wiadomości ,,Kocham Cię, napiszę gdy będę wracać do domu''. A ponieważ mu ufałam, to poszłam spać. Gdy rano następnego dnia mieliśmy się spotkać zobaczyłam, że wciąż nic nie napisał zaczęłam się martwić. Napisałam do niego, czy śpi i czy jest w porządku. Odpisał mi dopiero o 16, mówiąc że spał u kolegi i że mnie zdradził. Przeprosił mnie i mówił, jak bardzo tego żałuje. Potrzebowałam czasu, więc nie odpisywałam mu wtedy. Aż napisał, że nie tak chciał zakończyć nasz związek. Wtedy coś mnie dotknęło, i zaproponowałam spotkanie. Powiedział mi wówczas, że od dłuższego czasu mnie nie kochał, oraz że zdradził mnie bo ta dziewczyna dała mu zrozumienie i wsparcie. Poczuł się przy niej dobrze, że coś do niej czuje i podoba mu się, bardziej niż ja. W chwili totalnego szoku zrobiłam coś, czego teraz żałuję - prosiłam go o szansę i powrót. Jak się domyślacie, usłyszałam wiele gorzkich słów. Od naszego wspólnego kolegi dowiedziałam się, że ,,próbują'' być razem i mają dobry kontakt. (Mi na spotkaniu powiedział, że nie będzie z nią utrzymywać kontaktu) i że kilka dni po rozstaniu już poszedł na kolejne imprezy.
Dorzucę tu jeszcze fakt, iż znam mojego byłego chłopaka od wielu lat i widzę to, że to nie jest on. Nigdy wcześniej nie pozwoliłby obrazić swojego kumpla, a od niego właśnie dowiedziałam się, że gdy spotkał się z nimi na chwilę to ta dziewczyna ciągle go wyśmiewała - na co mój były chłopak nie zareagował. Nie próbuję się już z nim kontaktować, on ze mną też nie. Wydaję mi się jednak, że ślepo zakochał się w tej dziewczynie. Wciąż go kocham i boję się, że im dłużej z nią jest tym więcej straci. Samą dziewczynę znam z opowiadań jego kolegów, i mój eks nie jest jej pierwszą ,,zdobyczą''.
I tu właśnie, pojawia się mój problem. Nie potrafię się z tym pogodzić, pomimo upływu czasu. Martwię się jednak o niego, widzę jak jego koledzy nie chcą się już z nim widywać. Nie cieszy mnie to ani trochę. Pomimo wielu gorzkich słów i bólu, bardzo za nim tęsknie i nie było dnia w którym bym o nim nie myślała. Wiecie może, jak się pozbierać? Jak przestać się o niego martwić, i zacząć żyć? Moja koleżanka twierdzi, że za jakiś czas się obudzi i będzie chciał do mnie wrócić, oraz że pod żadnym pozorem nie mogę się wtedy ugiąć. Ale to dla mnie bardzo trudne. Dodam, że mam ciężką sytuację rodzinną i zawsze mnie w niej wspierał, teraz jednak zostałam sama. Jak pogodzić się z tym wszystkim co się stało? Czasu upłynęło już trochę, ale wciąż boli.
|