Hej choć forum śledzę od lat, w końcu przyszła kolej i na mój problem... Przejdę od razu do sedna
Z moim chłopakiem jesteśmy prawie 2 lata. On ma 25 lat, ja 22. Od początku nasz związek był dość skomplikowany, bo oboje mieliśmy za sobą spory bagaż (min. toksyczne związki). Ja dodatkowo studiuję dziennie w Krakowie i co weekend dojeżdżam do mojego rodzinnego miasta, głównie po to, żeby spędzać z nim czas (od razu uprzedzę, że on nie za bardzo ma jak przyjeżdżać do mnie, bo dzielę pokój ze współlokatorką).
Wiadomo, na początku było super, motylki, ciągłe zapewnienie o tym jak bardzo mnie kocha, różne plany na przyszłość, obietnice itp.
Od jakiegoś czasu między nami było dziwnie, zauważyłam, że unika spotkań, nie wyznaje już uczuć.
W pewnym momencie powiedział mi, że nie wie co do mnie czuje i musi to przemyśleć. Trochę wtedy dramatyzowałam i było dużo łez, ale stwierdziłam, że skoro potrzebuje czasu to ok. Pomyślałam, że może chce to wszystko przemyśleć, bo po takim czasie już robi się trochę poważniej i musi wiedzieć czy na pewno tego chce. Po 2 dniach odezwał się do mnie i zaproponował spotkanie, była rozmowa, że dajemy sobie jeszcze szansę, bo wiadomo, że po pewnym etapie związku nie jest już tak samo jak na początku.... Uczucia się trochę zmieniają.
I niby wszystko jest okej, ale nie usłyszałam od niego nawet przepraszam...
Wiem, że często bywam dla niego 'bluszczem' i mam problemy z zazdrością, ale dużo nad tym pracuję - macie jakieś wskazówki jak sobie z tym radzić? (Nieraz zdarzyło mi się, że sprawdziłam mu telefon, oczywiście nic nie znalazłam i było mi strasznie głupio, ale to było 'silniejsze' ode mnie... Od dawna już tego nie robię, nie chcę go kontrolować, ale z tyłu głowy dalej mam gdzieś strach, że mnie zdradzi...)
Niedawno okazało się też, że jego rodzice rozpoczynają budowę domu - będzie to taki bliźniak (w jednej części jego brat z żoną, a w drugiej... rodzice i mój chłopak). Trochę mi było głupio, bo myślałam, że za rok jak skończę studia, to będziemy myśleć nad jakimś wspólnym mieszkaniem.... Nie wiem czy to tylko kwestia tego, że na razie tak jest wygodniej (mieszkanie, które obecnie zajmuje zostanie sprzedane na rzecz wykończenia domu) czy po prostu nie myśli o mnie poważnie i cały ten 'powrót' do mnie to tylko przyzwyczajenie i robi ze mnie taką zapchajdziurę...
Nie wiem już co o tym wszystkim sądzić, nie wiem czy to ja dramatyzuję czy on wysyła jakieś sprzeczne sygnały (np. kilka dni temu przy znajomych powiedział o mnie jako przyszła żona; znacznie więcej teraz rozmawiamy podczas spotkań, śmiejemy się, ale sprawa z tym domem....)

Dziękuję jeżeli doczytałaś/eś do końca i liczę na Twoje świeże spojrzenie na tą sprawę
