[patrycjapatib]

Ja sie wahalam czy isc na nowego Tarantino, bo nie jestem jakas wielka fanka, moze jakies 2 filmy calkiem lubie, reszta nie zrobila na mnie wrazenia. Poza tym nie jestem zbytnio zaznajomiona z okresem, w ktorym toczy sie akcja (poza najwiekszymi wydarzeniami typu morderstwo Sharon itd.). Ale poszlam i w sumie zaluje. 2,5h rozmemlanego filmu, ktory nie bardzo ma jakas fabule i przewodnia mysl. Muzyka, zdjecia, dobor aktorow - swietne, kilka scen fajnych, ale ogolem to mega zawiodlam sie na roli Margot. Pierwsze 30 min ogladalo sie z zaciekawieniem, DiCaprio na poczatku mnie kupil, Pitta tez sie fajnie ogladalo, ale zdecydowana wiekszosc scen z nimi byla strasznie nudna, prawie przysypialam tak wlasnie przez ostatnie 1,5h (moze z wylaczeniem finalu i jednej sekwencji, bo tam sie w koncu cos dzialo)

LEKKI SPOILER

Duzo scen w zamysle chyba zabawnych (jak ta z pojedynkiem z Brucem Lee) bylo dla mnie zenujacych? Tak samo final, autentycznie bylam zazenowana. Nie poziomem brutalnosci - bo lubie ja ogladac, ale te bluzgi w kosmicznej ilosci, jakis kicz do takiego poziomu, ze nie bawi, a zenuje i tylko odliczasz do konca wiedzac co sie wydarzy. A poza tym masa przydlugich scen, ktore na poczatku fajnie obrazowaly jakas tam idylliczna wersje Hollywood z tamtych czasow, ale z racji ich nagromadzenia do kosmicznych ilosci i ogolnie bardzo dlugiego czasu trwania, zaczely nuzyc i meczyc. Nie zrozumialam pewnie masy nawiazan i sie przyznaje, ale watpie czy nawet z wieksza wiedza mniej bym przysypiala. Bo to taka wlasnie laurka, a ja jednak potrzebuje ciekawej fabuly, wiecej relacji miedzy postaciami i ogolnie czegos wiecej niz ladny widok na ekranie przez 1/3 filmu

Jak ktos jest mega esteta i nie przeszkadza mu dlugi film, to polecam, ale ten film ma malo z Tarantino, wiec nie liczylabym na zapadajace w pamiec sceny czy dialogi