[martaakow]

Moim problemem pierwszego świata (choć niektórzy mogą uznać, że nadaje się na wątek o Januszach i Grażynach) jest to, że płacę (to obowiązkowe składki) na fundusz socjalny w pracy, ale że nie mam przy okazji świąt ani grosza.
Benefity świąteczne ustawione są na 3 progach, typu poniżej X dochodu na osobę w rodzinie dostaje się 100% kwoty, od X+1 do Y np. 60% kwoty, a od Y+1 do Z okrągłe zero zł.
Prawda jest taka, że pierwszy próg jest osiągalny tylko dla pracowników produkcyjnych na pierwszej umowie lub dla osób z dziećmi, drugi próg dla osób, które są zaraz po studiach, a jak ja dostałam już parę podwyżek, to pomimo że nie zarabiam dużo, już nic mi nie przysługuje.

Ja rozumiem, że osoby o niższym dochodzie potrzebują więcej, a to jest fundusz socjalny. Ale uważam, że osoby o wyższym dochodzie powinny dostać choćby te 30% przykładowej kwoty. Cokolwiek. A tak dostaję zero, mimo że dokładam do tego. I uważam, że to nie jest sprawiedliwe.