Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Mamusie marcowe 2020 - cz. II
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2020-03-07, 13:10   #454
vadi
*sportaddict*
 
Avatar vadi
 
Zarejestrowany: 2005-06
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 12 127
Dot.: Mamusie marcowe 2020 - cz. II

Cytat:
Napisane przez anusia1990 Pokaż wiadomość
Ha obstawialam ze juz po. Super gratulacje daj znac co i jak [emoji7] [emoji7]

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
Wkleję opis z fejsika


Opis porodu - chociaż było krótko, będzie długo [emoji23]

No więc tak, przed 2 poczułam, ze mi mokro [emoji6] ale że przy okazji odszedł kawał czopa, to mogłam się jeszcze łudzić, że to on [emoji6] Czułam lekkie spięcia jak na okres, zupełnie nieregularne, jak przepowiadające. Ale kiedy niedługo później poleciało ze mnie tak, że musiałam zmieniać już drugie spodnie, wiedziałam, że zaczyna się poród

Zadzwoniłam po moich rodziców, którzy mieli zostać z synkiem, bardziej pro forma, bo myślałam, że mam jeszcze masę czasu do jazdy do szpitala, tak, jak za 1 razem. Ale skurcze się rozkręcały mega szybko, o 4 były już co 2-3 minuty [emoji33] Tens BARDZO pomagał, nie wyobrażam sobie tego porodu bez niego.

Zadzwoniłam do położnej, zebrałam opierhdol, że nie zadzwoniłam przy odejściu wód i się bała, ze przy takiej akcji skurczowej nie zdąży.

W szpitalu badanie, szyjka zgładzona ale małe rozwarcie („2 palce ciasno”). Jedna położna była tam chyba za karę ale z czasem się rozkręciła, druga była super i okazało się, że jest fanką hipnoporodów (swoją drogą obstawiała, że o 8 urodzę [emoji23]) - nie ukrywam, że to dawało mi poczucie, ze wszystko się toczy tak, jak miało

Tutaj dygresja: o ile podczas samych skurczy irytowały mnie bardzo wszelkie nagrania relaksacyjne, bo laska w słuchawkach mi mówi o spokojnym oddechu a ja walczę o życie [emoji14] to świadomość, że skurcz jest potrzebny, że dla mojego dziecka to też wyzwanie, że oddech jest ważny, sfokusowanie na celu, rozmowa z dzieckiem itp. itd., których uczą, było bardzo cenne.

Przyszedł mój lekarz od USG z Babki Mediki, który, jak się okazało tez pracuje na Madalińskiego i jest świetnym specjalistą i przemiłym człowiekiem, dostałam od niego kwalifikację do centrum porodów naturalnych [emoji846]

W oczekiwaniu na moją położną, przejęła mnie szefowa Centrum, nomen omen - żona szkoleniowca od tensa [emoji3]

Zaprowadziła na salę, wszystko pokazała, zapaliła świeczkę, super miło i nastrojowo, minimum światła, na to liczyłam

Dostałam czopki na przyspieszenie rozwarcia, które niestety niewiele dały, więc jakiś czas później miałam tez zastrzyk w tyłek. I to były wszelkie ingerencje medyczne w mój poród.

Między skurczami głównie kręciłam kółka na piłce, na skurczach oddychałam przeponowo i skakałam na piłce, wydawałam też z siebie różne dziwne pomruki i pamiętałam o rozluźnionej szczęce (luźna szczęka = luźny dół).

Potem weszłam do basenu ale powiem Wam, że dużo większą ulgę dawał mi tens, w tej wodzie było mi jakoś niekomfortowo i za gorąco, co mnie zdziwiło, bo kocham gorące kąpiele i wodę [emoji2368]

Po jakimś czasie z niej wyszłam i wróciłam na piłkę. Niedługo zrobiło się 6 cm. Skurcze zrobiły się rzadsze ale rozpierające i bardzo bolesne. Nie dawałam już rady skakać, na wydechu po prostu krzyczałam [emoji52]

W okolicach sławnego kryzysu 7 cm płakałam z bólu i poczucia, że się wpieprzyłam w coś ponad moje siły, że nie dam rady i marzyłam o zzo. Nie poprosiłam o nie chyba tylko dlatego, że to by oznaczało zmianę miejsca, a więc wstanie z piłki :p

Po jakimś czasie położna zapropnowała, żebym się położyła na boku na materacu i trochę odpoczęła w tej pozycji. Nie było to super wygodne, na skurczu ból był ciężki do ogarnięcia ale usłyszałam, że jest 9 cm i zaraz się zaczną parte.

No i poszły, serio sądziłam, że robię [emoji90], starałam się rozluźnić maksymalnie ale momentami bolało tak, że nie miałam nad sobą żadnej kontroli [emoji85] Jako chyba najcięższy z całego porodu wspominam zakaz parcia (w celu ochrony krocza), kiedy całe ciało parło i myślałam, że oszaleję próbując „dmuchać świeczki”. Głowa wyszła dość szybko, nie chciałam jej dotykać ale zrobiłam to [emoji23]

Po paru kolejnych partych, o 8:51 córa była na świecie, a my z mężem w szoku [emoji23] 10 pkt, okrutny wrzaskun [emoji3] Pępowina była odcięta dopiero jak przestała tętnic, łożysko wyszło ok, nic nie pękło, więc super [emoji846]

Mąż bardzo się starał i wspierał (chociaż pierwsze kroki skierował na łóżko polowe [emoji849][emoji23]), chociaż czasami mnie denerwował, ale nawet ja sama nie wiedziałam wtedy, czego potrzebuję i chcę.

Po 2h kangurowania i intensywnego polowania młodej na pierś, dostała wit. K, zważono ją (3980 g), zmierzono (56 cm), w życiu bym jej nie rodziła bez zzo znając te liczby [emoji14]

No i teraz trochę ulewa wodami, więc leży na boczku, ja się czuję w sumie ok, nic nie boli, chodzę i w ogóle, wzięłam prysznic.

No i tak [emoji3] chyba koniec historii [emoji846]


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
vadi jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując