Czy państwo ma prawo narzucać obywatelom moralność?
Żeby nie zaśmiecać wątku o aborcji moimi filozoficznymi przemyśleniami, chciałabym rozwinąć tutaj pewien temat, który się tam pojawił.
Strona pro-choice woła: "jeśli uważasz aborcję za złą, to jej sobie nie rób, ale nie zakazuj jej innym". Strona pro-life z łatwością sprowadza to do absurdu, porównując to do powiedzenia "jeśli uważasz zabijanie za złe, to nie zabijaj, ale nie zakazuj tego innym". Więc jak to jest z tą zasadą? Dlaczego "jeśli uważasz X za złe, to nie rób X, ale nie zakazuj X innym" w jednym kontekście ma sens, a w drugim robi się absurdalne?
Według mnie mamy dwa rodzaje "czynności niepożądanych":
1) Czynności, które mogą mieć negatywne konsekwencje dla nas lub naszych bliskich
2) Czynności, które oceniamy jako złe, niemoralne, niezależnie od ich wpływu na nas lub naszych bliskich
Podam kilka przykładów:
1)
- zabijanie
- gwałt
- kradzież
- oszustwo
- zniewolenie
- okaleczanie
2)
- hodowla zwierząt na futro
- trzymanie psa na łańcuchu 24/7
- hodowla psów na mięso
- hodowla krów na mięso
- jedzenie produktów pochodzenia zwierzęcego
- stosunki homoseksualne
- stosunki pozamałżeńskie
- noszenie obcisłych/wyzywających ubrań przez kobiety
- noszenie skórzanych ubrań
- przeklinanie
- zabijanie własnych dzieci
- wazektomia/salpingektomia
- rozwody
Jeśli chodzi o pierwszą grupę, tutaj nie ma żadnych wątpliwości, że tych czynności należy zakazać. Zasada "jeśli uważasz X za złe..." nie ma tutaj zastosowania, bo te czynności dosięgają swoimi konsekwencjami nas wszystkich. Nie można więc nazwać tego czyjąś prywatną sprawą, a pozostawienie tego jego osobistej decyzji nie leży w naszym interesie.
Za to druga grupa jest dużo mniej oczywista. Czynności te nie mają konsekwencji dla nikogo, kto nie jest w nie bezpośrednio zaangażowany, więc zabranianie ich nie leży w naszym interesie. Po prostu wierzymy, że pewnych czynności nie powinno się dokonywać, ot tak, bo są złe—ale czy to jest powód, by ich zakazywać? A jeśli tak, to według czyjej moralności powinno się tworzyć te zakazy? Czy decyduje większość społeczeństwa? Wybrany przez większość rząd? Lobbyści? Czy jeśli uznamy takie działania rządu za akceptowalne, czy nie otwieramy sobie furtki do zakazów, które mogą w przyszłości dotknąć także nas? (np zakaz jedzenia mięsa, zakaz seksu przedmałżeńskiego).
To jest bardzo ciekawy temat, bo łatwo jest nam powiedzieć: "jeśli uważasz picie mleka za złe, to go nie pij, ale nie zabraniaj tego innym", "jeśli uważasz seks homoseksualny za zły, to go nie uprawiaj, ale nie zabraniaj tego innym". A czujemy moralny opór przed zastosowaniem tej samej zasady do czynności, które sami uważamy za złe: "jeśli uważasz zabijanie swoich dzieci za złe, to ich nie zabijaj, ale nie zabraniaj tego innym", "jeśli uważasz trzymanie swojego psa na łańcuchu non-stop, to go nie trzymaj, ale nie zabraniaj tego innym". Czy jest to hipokryzja, czy może da się to obronić na gruncie logiki?
|