|
Dot.: Koronawirus z Chin i inne epidemie + ot, część 10.
Powiem Wam, że po świątecznych spotkaniach z rodziną jestem załamana tym, jak oni postrzegają epidemię i obostrzenia.
Dwie siostry mojej mamy mieszkają w wieżowcach z windą, na wysokich piętrach. Rozmawiały jak to nie pozwalają innym dosiąść się w windzie, bo powinno się jeździć pojedynczo. Oczywiście długa dyskusja nt. niezakrywania nosa, maseczkach pod brodą, że ludzie są kretynami, którzy nie dbają o innych. Potem temat zszedł na zakupy: że wózki nie są dezynfekowane, więc one muszą trzymać ten wózek lub koszyk przez jakąś reklamówkę. Oczywiście bardzo dobrze, że wszystko zamknięte. Siłownie nie działają? A to nie można pójść pobiegać? I tak prawie całe święta (bo najpierw wigilia z jedną siostrą mamy, osobą samotną, u moich rodziców w domu, potem w pierwszy dzień świąt rocznica rodziców- więc obie siostry mamy były u rodziców, i jeszcze wczoraj druga ciotka i wujek mieli swoją rocznicę, a wujek jest moich chrzestnym, więc nie wypadało nie być).
O i tak. Mam przykre wrażenie, że w głowach takich ludzi epidemia nigdy się nie skończy.
|