Dot.: Miłość życia mnie rozbiła.
Jest tak jak mówicie, sprawdza się wszystko. Psycholog nie ujął tego lepiej od was. Doradził mi terapię lub decyzję. To jakby nie doradzić nic bo to ja wiem.
Przyszło otrzeźwienie. W momencie kiedy wszystko się sypie lub w zasadzie posypało się. Ona zakładała ze nie wyda się nic, zakończy to kiedyś i będzie cicho. Nie byłoby tak gdybym nie przerwał tego a samo przerywanie zajęło tydzień. Zakładała ze jak wyda się, to brak współżycia pozwoli mi wybaczyć "bo nic więcej nie było poza 5 spotkaniami flirtem, smsami telefonami i dwoma pocałunkami". Trochę mało jak na ponad 3 miesiące ale nie udowodnię.
W tym momencie od dwóch dni zaczyna rozumieć sytuację. Płacze i prosi żebym został choćby obok w domu jako lokator. Ze będzie czekala nawet lata na poprawę relacji. Ze to nie może się tak skończyć, że tyle lat nas tak wiele łączy. Obawia się reakcji rodziny i znajomych, wtedy się nie obawiała. Ja jestem rozerwany, muszę jakos teraz pogodzić nawał pracy i podział opieki nad maluchami. Jestem blisko decyzji wyprowadzki lub pozostania jako lokator i ojciec - bez relacji z nią.
|