[mart23x]

Witajcie kochane,
Sama nie wierzę, że pisze o tym tutaj ale kto lepiej doradzi niż osoby obiektywnie patrzące na sytuacje.
Mój problem dotyczy faceta. Znamy się od prawie 3 lat. Wtedy ( 3 lata temu) pierwszy raz między nami zaiskrzyło, jednak Pan X był wtedy po dość świeżym rozstaniu i mimo czucia iskrzenia/ zawrócenia w głowie, on postanowił dać jeszcze raz szansę swojej bylej dziewczynie.
Jak się później okazało decyzja ta nie była za mądra. On wiele razy powtarzał,że zepsuł to co było między nami. Naprawdę świetnie się dogadywaliśmy, rozumielismy się bez słów i mimo wszystkiego głęboko w środku ciągle miałam nadzieje,że jeszcze kiedyś los znowu nas połaczy. Oczywiście wiem,że życie to nie film ale nadzieje można miec. Poznawałam sporo chłopaków ale tak naprawdę ciągle w glowie miałam go, mimo,że udawałam,że mi przeszło.
Nasz kontakt polepszył się pare miesiecy temu, zaczeliśmy na nowo się spotykać, on bardzo sie starał i znowu się w nim zadurzyłam.
Od pewnego czasu jednak coś się zmieniło ( mniej więcej od Świąt). Nadal się spotykamy ale oficjalnie nie jesteśmy razem. Jak spotykamy się jest wszystko super, niby widac,że mu zalezy ale mimo wszystko czuje,że nie stara się juz tak bardzo ( nie pisze tak często, nie dzwoni jak kiedyś ). Wydaje mi sie,że zdaje sobie sprawe z tego jak bardzo ja się zaanagażowałam. Czesto powtarza,że jak bedziemy razem mieszkac to to i tamto, ale żadne decyzje nadal nie zapadają. Na pewno napiszecie, że zwodzi mnie za nos a głupia ja się przejmuje, ale naprawde sie w nim zadurzyłam i trzymam to w sobie od dawna ciągle żyjąc w nadzieji.
Wczoraj powiedział mi, że '' świetnie mu się ze mną rozmawia ale nie chce żeby było tego za dużo,żeby sie przejadło'', a bywały dni,że potrafilismy rozmawiac ze soba po 2/3 godziny. Co oznaczają te słowa? Czy już ja przesadzam?Czy po prostu powinnam dać mu wiecej przestrzeni czy on dał juz sobie powoli spokój, zdobył tego przysłowiowego króliczka i już odechciało mu sie starać?
Z góry dziekuje za Waszą pomoc