Czy przegrałam życie? Brak nadziei i smutek
Nie wiem od czego zacząć, jest tak jak w tytule – moje życie to kompletna ruina. Wiem, że zaraz pewnie wyleje się na mnie kubeł pomyj, że przecież można wiele zmienić, że nic pewnie nie robię. Problem w tym, że w moim odczuciu robię, tylko ciągle walę głową w mur.
Blisko mi już do 40, czas leci tak nieubłaganie do przodu, a u mnie ze wszystkim dno dna i kilogramy mułu.
Nie chcę napisać eposu, więc napiszę krótko w poszczególnych kategoriach:
praca – zawsze kiepsko płatna, czasami jej brak. Zero perspektyw, szans na zmianę, zwłaszcza w tym wieku. Ostatnio miało być lepiej, ale znów się nie udało.
mieszkanie – brak, wynajmowanie z innymi ludźmi. Rodzice mi nie pomogą, faceta brak.
związki – brak, mimo wieloletniej terapii, nie udało mi się pokonać traum z dzieciństwa. Czasami jest mi przykro z tego powodu, ale nadziei na zmianę już raczej nie mam.
zdrowie – kuluje, od kiedy pamiętam, ciągle leczenie, leki, z wiekiem dodatkowe dolegliwości. Worek bez dna.
Jakoś mi tak ciężko z tym wszystkim, czuję się chodzącą porażką, zastanawiam się po co w ogóle to wszystko ciągnąć, jest mi wstyd przed sama sobą i innymi. Zaczęłam unikać ludzi, cały czas jestem poirytowana. Ciężko ma nawet zebrać myśli, brak energii. Króluje lęk. Bladego pojęcia nie mam jak z tym wszystkim sobie poradzić.
|