Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Schudnę w 2022
Wątek: Schudnę w 2022
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2021-07-27, 13:08   #1207
windowS17
Zadomowienie
 
Avatar windowS17
 
Zarejestrowany: 2012-09
Wiadomości: 1 637
Dot.: Schudnę w 2021

Cytat:
Napisane przez shaylla Pokaż wiadomość
Dzięki dziweczyny




No z męża też jestem dumna, że naprawdę mnie słucha - je dokładnie tyle ile mu nałożę, nawet już nie jęczy, że mało, przestawił się. Ma 33kg na minusie!
Co do udawaczy piwa - ze 2 lata temu latem miał taką fazę na wszystkie radlery - butelkę wypijał niemal na raz i tego lata bardzo przytył. Teraz nie ma u nas żadnych napojów - ani piwa ani soków, żadnej coli etc. Jest tylko woda, czasami robię te herbatki na zimno z lodem, cytryną, miętą - też bardzo fajnie schładzają. A jak mamy ochotę na alkohol to pijemy po lampce białego wina z lodówki (ja to jeszcze mieszam z wodą pół na pół).
Poza tym nam bardzo pomagają wieczorne spacery z psem - codziennie idziemy ze 4-5km takim szybkim tempem.

Czego tylko nie rozumiem - postawy teściów. Oni wiedzą, że nie jemy słodyczya ani żadnych kupnych ciast. Nie bywam tam często, ale jak już jestem zawsze wyłożone słodycze, ciasta. Mąż był kiedyś sam - też mu mama kupiła drożdżówkę. Mówi, że nie chce to się obraża. Albo gotuje kompot z toną cukru - i też obrażona, że nie chce pić. Ech, szkoda gadać.
Jak ja bym chciała by mój tak choć chciał coś ze sobą zrobić. A tak to tyje na potęgę. Piwo lubi, mięso i smażone.
Tak to z teściami jest. Moi wiedzą że nie pije alkoholu, żadnego, nawet w małych ilościach a w prezencie dostałam likier.
Cytat:
Napisane przez Michalina83 Pokaż wiadomość
W zasadzie u mojego męża to się trochę zmieniło i po tym jak schudł te 10 kg w marcu to trzyma tą wagę +/- na szczęście. Ale to nadal dużo. Zamienił masło roślinne na zwykłe, koli i napoi gazowanych nie widziałam tez w ostatnim czasie. Najgorzej z tym piwem. Może w zimie jak będzie chłodno to uda mu się odchudzić. U niego z chodzeniem nie jest źle w pracy ma dużo chodzenia. Powiem nawet, że więcej spaceruje niż ja. Też mu tam telefon kroki liczy i ma całkiem niezłe wyniki.



U moich teściów jak przychodzimy to wszyscy mamy nalane w szklanki sok z kartonu, za każdym razem. Przeważnie biorę sobie druga szklankę i pije wodę z kranu i przeważnie wtedy wyjmują jakąś mineralną, mimo że mi nie przeszkadza pić z kranu. Dzieciom też pozwalam wypić trochę tego soku, ale potem już im tylko wodę leję. No ale mąż dolewa soku. Pisałam wam chyba kiedyś że jak postawiłam wodę jak teście u mnie byli to żadne nie tknęło mimo że siedzieli u mnie pół dnia i dzień był upalny. Zaznaczam, że u nich wszyscy mają problem z cukrzycą. Ciasta tez kiedyś teściowa piekła a teraz tylko kupne podają albo zrobione z gotowców. Czasami robią coś z jakichś zdrowych przepisów ale często to jest przeplatane sałatką z majonezem albo inne takie.
Tak pisałaś to pytałam czy bali się otruć wodą [emoji23][emoji23][emoji23]
Ciężko niektórym ludziom wytłumaczyć że sami sobie szkodzą a gorzej jak starają się innym niedźwiedzią przysługę zrobić.
Cytat:
Napisane przez dioranne Pokaż wiadomość
Dzień dobry!

Trochę sama nie wierzę, że to robię, ale chyba potrzebuję kopa w cztery litery, by ruszyć dalej...

Long story short: odkąd pamiętam miałam nadwagę. Pierwsze próby odchudzania były już w podstawówce, wszystkie nie przyniosły większych efektów. Zraziło mnie to bardzo, straciłam jakiekolwiek chęci na zmianę i pogodziłam się z myślą, że do końca życia będę miała nadprogramowe kilogramy Jednak w tym roku coś we mnie pękło. Zaczęłam czytać o liczeniu kalorii, zdrowych relacjach z jedzeniem i tak dalej... Największym szokiem był fakt, iż wcale nie jem za dużo (zawsze to uważałam za swój największy problem), a wprost przeciwnie - za mało. Bardzo często jadłam nieco poniżej swojego PPM (1 569 kcal) lub balansowałam na granicy. Jeśli wychodziłam na zero kaloryczne (2 074 kcal) to głównie przez to, iż danego dnia oprócz standardowych posiłków, zjadłam trochę słodyczy. I od razu też zaznaczę, że nie mam poczucia, jakbym się głodziła - jedząc tyle, jestem najedzona i wręcz nie wiem jak wcisnąć w siebie więcej.

W lutym (waga: 82kg przy 164cm) zaczęłam korzystać z fitatu, przyjęłam 1700-1800 kcal dziennie i bez większych problemów się tego trzymałam. Jednocześnie ćwiczyłam sobie w domu, robiąc treningi z youtuberkami. Ale o ile przez cały miesiąc dawałam radę, tak w marcu powróciły studia i moja motywacja poszła sobie w las... Przestałam liczyć kalorie, wróciłam do "starego" odżywiania, lecz kilogramy spadały dalej, więc w sumie byłam zadowolona. Do czerwca waga spadła na 77-78kg. I na tym poziomie stanęła. A ja zrozumiałam, że nie wystarcza mi taki rezultat i chcę więcej Dlatego znowu liczę kalorie, a w ramach dodatkowego ruchu stawiam póki co na rower stacjonarny. Na ten moment staram się wejść na swoje zero kaloryczne, aby ruszyć trochę metabolizm, który miał prawo zwolnić, nie ma co się oszukiwać. Mam nadzieję, że niedługo znów waga zacznie spadać.

Rozpisałam się strasznie, lecz chyba trochę tego potrzebowałam, więc mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Przyznam też, że od jakiegoś czasu dyskretnie podczytywałam cały wątek i jestem pod mega wrażeniem panującej tu atmosfery oraz Waszych sukcesów: świetna robota
Witaj dioranne w naszych skromnych progach. Jaka jest twoja docelową wagą?? Ważne by pamiętać że lepiej wolno i trwałe chudnąć niż szybko i z efektem jojo. Powodzenia.

U mnie dziś z ruchu to tylko rower, praca i spacer. Z jedzenia- śniadanie- musli z owocami i jogurtem. Obiad - mąż zamówił mi ryż z kurczakiem i brokułami i sosem. Kolacja wędlina z warzywami i twarożek.
Ostatnio kupiłam sobie czekoladę o zawartości 100% z Linda. Będę dzisiaj kawałek próbować. Pierwszy raz widziałam 100% i musiałam kupić bo uwielbiam gorzkie czekolady.


Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
windowS17 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując