Przyczajenie
Zarejestrowany: 2022-02
Wiadomości: 1
|
Toksyczny związek
To moj pierwszy post tutaj. Ale naprawdę juz sobie nie radzę psychicznie. Powiem szczerze że zawsze się dziwiłam kobieta, o których gdzieś słyszałam, że facet je źle traktuje, a one mimo wszystko dalej tkwią w takiej relacji. Zawsze uważałam, że nie ten, to inny, że nigdy nie pozwoliłabym się źle traktować. No właśnie. Wszystko było do czasu. Pod koniec 2020 toku poznałam chlopaka. W pracy. Nie ukrywam, że od początku latał za mna jak pies. Codziennie słyszałam, że mam piękne oczy, piękne włosy,że jestem jego księżniczka. Podobało mi się takie adorowanie i bardzo szybko się w nim zakochałam. Bardzo szybko zostaliśmy para. Ale jak szybko się wszystko zaczęło, tak się też skończyło. Choć nie do końca, bo oficjalnie dalej jesteśmy para. Dziewczyny! Jestem tak głupia, że az sama że sobą nie mogę wytrzymać. Od początku widywalismy się tylko w pracy. Od początku mi to nie pasowało, bo chciałam spędzać z nim tez wolny czas. Nie kazda chwile, bo rozumiem, ze każdy tez ma jakieś tam swoje życie, swoje obowiązki. Ale chociaż chwile razem. Wiele razy się o to kłóciliśmy. Na początku przepraszam, zawsze znajdując jakieś wytłumaczenie. W styczniu miałam urodziny. Pol firmy mi złożyło życzenia, tylko nie on. W walentynki nawet nie wspomniał nic w tym temacie. Mimo, że od środka wyłam z bólu, nie chcialam dać tego po sobie poznac. Później w sierpniu mielismy naprawde zly czas. Usłyszałam nawet od niego, że on już nie chce ze mna być. Latałam za nim jak jakas małolata i błagałam go, żeby mnie nie zostawiał, że nie widzę świata bez niego. Prosiłam o jeszcze jedna szanse dla nas. Zgodził się. I ja i on w sierpniu mielismy miesiąc urlopu. Na załagodzenie sytuacji zaproponowałam, że może się gdzieś wybierzemy. Pojechaliśmy za miasto na camping. Za wszystko zapłaciłam sama. Byliśmy tam 4 dni i za wszystkie zakupy w sklepach tez płaciłam sama. A on mimo wszystko potrafił rano wstać, zjeść coś,zakręcić się, wziąć telefon i zamknąć się w sypialni i siedzieć z telefonem zamiast spędzać czas ze mna. Nie raz szlam do łazienki, bo nie chcialam mu pokazac lez. Po powrocie z weekendu, a podczas trwania reszty urlopu nie spotkaliśmy się ani razu. Dzwonil 1-2 razy w tygodniu na chwilę i gadał o wszystkim, tylko nigdy o nas. We wrześniu mial urodziny. Kupiłam mu prezent oraz dwa małe kawałki ciasta i w aucie przed pracą zapaliłam mu świeczkę. Zaśpiewałam sto lat. Robiłam wszystko, żeby w końcu zaczęło się jakoś miedzy nami układać, żeby był taki jak na początku. Kupiłam DWA kawałki ciasta, bo myslalam, ze usiadzemy, razem zjemy. Nie. Zostawił ciasto i prezent u mnie w aucie. Po czym wrocil po to po pracy, spiesząc się, bo do domu wracał z kolegą ( mieszkamy od siebie 30 km) i na odchodne rzucił, że poczęstuje kolege ciastem. Nawet mu przez mysl,nie przeszło, żeby może tak usiąść że mna. Ale ok. Grudzień. Jechałam do rodziców na Boże Narodzenie, więc tydzień przed świetami przyniosłam mu kolejny prezent do pracy. Podziękował, po czym dodał "Wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku ( urlop miałam tylko na Boże Narodzenie). Myslalem,że do świąt jeszcze miesiac". Poczulam się okropnie, ale kolejny raz udawałam, ze wszystko jest ok mając nadzieję, że przez ten tydzień zanim pojadę na urlop czymś miło mnie zaskoczy. Już więcej temat świąt nie był poruszany. Przed sylwestrem wrocilam do pracy. Zaproponowałam, że może spedzimy ten weekend razem, jakoś tak kameralnie u mnie w domu. Zgodził się. To był najgorszy sylwester w moim zyciu. Co pol godziny wychodził na balkon zapalić i nie było go jakies 15 min. A jak już wracał, to siedział z nosem w telefonie oglądając jakieś live na YouTube. O północy jak zaczęli strzelać petardami wyszedł zapalić, zawołał mnie (nawet nie miałam ochoty na to patrzeć i udawałam, że nie wiem, że to już ta godzina) przytulił i tyle. Żadnych życzeń noworocznych, żadnych miłych słów typu, że jest szczęśliwy, że poprzedni roku spędził właśnie że mna czy cokolwiek innego. Totalne zero. W tym roku na urodziny tez nic od niego nie dostałam. Podszedł po pracy do mojego auta na parkingu i zobaczył, torbę z prezentem, który dostałam od koleżanki z pracy. Rzucił tylko coś typu "wszystkiego najlepszego" i powiedział, że jeszcze 3 dni temu pamiętał o moich urodzinach, ale mu wyleciało z głowy. Ja wiem co Wy teraz o mnie myślicie. Ja sama jak to pisze to nie wierze, ze to się dzieje naprawde i że pozwalam sobie na takie traktowanie. Koleś naprawde tak mnie zawrócił w glowie, że sama zaczynam się siebie bać. Tego do czego jeszcze jestem w stanie się posunąć. Rozmawiamy o wszystkim normalnie, ale jak tylko poruszę temat nas, cokolwiek o nas, on milknie i po chwili zmienia temat. Nie mówię mu niewiadomo jakich rzeczy, żeby nie potrafił ciągnąć tematu. Wystarczy, że powiem mu, że go kocham, albo, że tęskniłam. On tego nie powie. Naprawde nie pamiętam kiedy ostatni raz mi powiedzial prosto w oczy, że mnie kocha. Czasem (2 razy w miesiacu) zdarzy mu się wysłać jakiegoś sms na dobranoc z dopiskiem "kocham cie". Ale tylko i wyłącznie w sms. Wiecie co jest najgorsze? To, że ja widzę to, że jemu na mnie w ogóle nie zależy, że gdybym mu teraz powiedziala, ze miedzy nami koniec, to na nim by to nie zrobiło żadnego wrażenia. Nawet może by się ucieszył. Ale nie potrafie. Od rana, do późnych godzin póki nie zasnę mysle tylko o nim. Myślę tylko o tym, co jeszcze mogę zrobić, żeby on mnie szczerze pokochał i żeby w końcu zaczęło mu zależeć. Wiem że to nie możliwe, bo skoro w pierwszym roku związku, dzieje się bardzo źle, to to nie ma najmniejszego sensu. Sama nie jestem w stanie tego uratować. Tym bardziej że z nim nie mogę nawet o tym porozmawiać, bo zaraz wymyślą jakieś wymowiki dlaczego nie może się ze mną spotkać, dlaczego nie odzywał się cały weekend, albo dlaczego nie ma dla mnie czasu w pracy tak jak wcześniej. I zawsze kończy się to kłótnia, po której to ja znowu za mni latam i próbuje wszystko ratować. Jestem wykończona. Czasami mam już takie mysli, że sama się boję. I nie sadzialm, że to powiem, ale myślę, że bez pomocy jakiego psychologa nie uwolnię się of niego. Bo go szczerze kocham, ale naprawdę nie mam pojęcia za co. Dlaczego.
|