Przyczajenie
Zarejestrowany: 2022-09
Wiadomości: 12
|
Narzeczony zostawił mnie z dnia na dzień - czy jest dla nas szansa?
Potrzebuję Waszego wsparcia, ale i opinii - czy jest jeszcze jakaś szansa dla nas?
Byliśmy razem prawie 6 lat. Połączyło nas prawdziwe zrozumienie, przyjaźń, wspólne pasje.Spędzaliśmy zawsze cudowny czas. Nigdy z żadnej strony nie doszło do zdrady, oszukiwania. Zawsze pełna szczerość. On mi zawsze chętnie we wszystkim pomagał, czasem aż za duzo. Dawał duuużo wsparcia i zawsze mogłam na niego liczyć
Zaręczyliśmy się jakiś czas temu. Mieliśmy już wybraną datę ślubu. Czułam się przy nim szczęśliwa.
Zawsze jest jednak jakieś ale...
Pochodzę z dysfunkcyjnej rodziny, przez co mam trochę problemów. Przeszłam przez 5-letnią terapią, która dała mi dużo, ale niestety pewne problemy zostały we mnie, a ja nie chciałam z nimi pracować.
Byłam wybuchowa - często nieprzewidywalna w tym, wyżywałam się na nim (ale bez wyzwisk), czasem okazywałam brak zaufania (ale było to moim zdaniem sporadyczne), czepiałam się różnych rzeczy, zamiast doceniać to, co dobre. Miałam również problem z obowiązkami domowymi - on robił większość w domu. Naiwnie sądziłam, że skoro on nie oponuje (a przynajmniej nie jakoś często) to wszystko jest ok. Nie było.
Miesiące takiego życia odbiły na nim piętno. Zatracił siebie kosztem mnie. Robił wszystko, bym była szczęśliwa, zapominając o sobie. Ja się na to zgadzałam, a czasem i pewnie podświadomie wymuszałam.
Dwa dni temu coś w nim pękło. Powiedział, że nie daje rady. Że jest na skraju wytrzymania. Nie widzi dla nas szansy, choc bardzo mnie kocha.
Płakaliśmy oboje. Próbowaliśmy jeszcze to ratować, spotkanie u psychologa, gdzie powiedział, że jednak nie da rady. Że czuje brak zaufania, czuje, że ja wymuszam płaczem niektóre rzeczy, że nie potrafi o tym zapomnieć.
Moje życie rozsypało się na kawałki. On był i jest moją największą miłością. Nigdy mnie nie skrzywdził, zawsze był przy mnie. Wspierał mnie, gdy miałam depresyjne nastroje, gdy wracało do mnie to, jaki miałam dom, wspierał mój rozwój, pomagał we wszystkim. Ja dopiero teraz widzę, co straciłam. Wiem, typowe. Ale on nie dał mi nawet szansy, byśmy spróbowali to przepracować. Czasem mówił, że mu źle, ale nigdy nie sądziłam, że doprowadzi to do jego decyzji o rozstaniu.
Jeszcze niedawno wybieraliśmy obrączki, planowaliśmy wspólne życie. Wiem, że mnie kocha, wiem, że jest w nim teraz wiele emocji i buzuje to w nim. W końcu mógł to wyrazić, bo wcześniej się bał.
Czuję, że on się boi spróbować, podjął decyzję o rozstaniu, ale wiem, że bardzo mu z tym ciężko. Wiele razy zapewnialiśmy się nawzajem, że będziemy ze sobą na dobre i na złe. Widać każdy ma swoje granice wytrzymałości.
Ja mam nadzieję na nasz powrót. Od razu zaznaczę: wiem, że to ciężkie. Chciałabym chodzić z nim na terapię i pracować również nad sobą. Ten czas, kiedy jestem teraz sama, chcę poświęcić na przemyślenia i plan na to, jak ogarnąć samą siebie.
On wciąż chce być w moim życiu. Chce się spotykać, być przy mnie jako przyjaciel. Mówił, że chce być zawsze dla mnie, bym mogła na niego liczyć. Może ciężko mu to uciąć, może chce, by to wygasło. Wiem, ze taka przyjaźń po rozstaniu może być bolesna. Nasze rozstanie przebiegło w atmosferze szacunku, bez oczerniania, wyzywania, kłótni. Rozmawialiśmy spokojnie i do samego końca potrafiliśmy zachować fason.
Wszyscy moi przyjaciele są w szoku. Byliśmy parą, która świetnie się dogadywała, widać było między nami tę czułość, miłość. Idealnie porozumienie. Szacunek i rozmowa. Wiem, że przesadzałam. Ale zawsze umiałam przyznać się do błędu (albo prawie zawsze). Dotarło to do mnie aż za bardzo. Ale wiem, że jestem w stanie pokonać moje demony. Dla siebie, dla niego i dla nas. Chodziłam przecież na terapię, mam narzędzia do tego. Po prostu się pogubiłam, przestałam nad sobą pracować.
Chciałabym poczytać, co o tym sądzicie. Czy jest dla nas jeszcze szansa czy warto poczekać jeszcze trochę, aż emocje opadną? Przyjaciele, którzy nas znają mówią, że wg nich jest duża szansa, że sobie to wyjaśnimy. Że przecież się bardzo kochamy i jesteśmy w stanie to przepracować. Ale chciałabym też poczytać jak to wygląda wg Was.
On wyjechał do rodziców na parę dni, w niedzielę ma wrócić. Nie mamy kontaktu teraz, potrzebujemy oddechu.
Z góry dziękuję za wszystkie odpowiedzi!
|