Przyczajenie
Zarejestrowany: 2022-12
Wiadomości: 7
|
Mam 31 lat i poczucie, jakbym już nigdy nie miała być szczęśliwa
Cześć wszystkim.
Od jakiegoś czasu jest mi strasznie ciężko i chyba po prostu szukam tu jakichś pokrzepiających słów, bo sama jakbym powoli przestawała wierzyć, że będzie dobrze. Ale od początku.
W czerwcu zakończyłam swój trwający niemal sześć lat związek. Był to związek, w którym wystąpiła zdrada - nie zdrada fizyczna lecz emocjonalna, i to dwa razy. Za pierwszym razem mój były odszedł do innej kobiety, po wcześniejszym stopniowym oddalaniu się ode mnie i emocjonalnym chłodzie. Po dwóch miesiącach stwierdził że jednak to ja jestem kobietą jego życia i postanowił do mnie wrócić. Wiecie jak ciężko jest podjąć racjonalną decyzję po takim czasie od rozstania, kiedy wciąż niedowierzasz co się wydarzyło i dlaczego, podczas gdy twój były zarzuca cię listami o wybaczeniu i nadziei wspólnej przyszłości, niekończącymi się wyznaniami miłości, kwiatami, prośbami o spotkanie? No więc było mi bardzo ciężko, odciąć się od niego i powiedzieć ,,żegnaj", chociaż wszyscy bliscy mi ludzie mówili żebym nie dawała mu szansy. Dałam mu szansę, wierząc że każdy na nią zasługuje, że czegoś się nauczył, coś sobie uświadomił. I faktycznie, przez kolejne miesiące mnie w tym utwierdzał, że przyszłość jest nasza. Kupił pierścionek zaręczynowy (znalazłam paragon) jednak ja, wciąż mająca żal za odejście do innej, powiedziałam mu że nie wyobrażam sobie na tamtą chwilę ślubu z nim (to było w niedługim czasie po naszym powrocie do siebie). Mijały jednak lata, konkretnie dwa, i nic. Żadnych deklaracji z jego strony. Podczas jednej z wspólnych rozmów nawet zmusiłam go do tego żeby powiedział czego chce od życia, dając mu jasno do zrozumienia że ja chcę domu i rodziny, dzieci. Nie potrafił do końca odpowiedzieć na to pytanie, wymigując się że dzieci może owszem ale nie teraz. Zgadnijcie co było potem. Klasycznie - inna kobieta. Koleżanka z pracy. Nauczona doświadczeniem wyczułam że zachowuje się dziwnie, znowu pojawił się taki chłód emocjonalny, brak chęci do rozmów, wspólnego spędzania czasu. Wiedziona złym przeczuciem weszłam na jego facebooka (nie jestem dumna z siebie że to zrobiłam) i miałam jasny dowód na to że flirtuje z tą dziewczyną. Że się spotykali po nocach, kiedy mi mówił że jest na piwie z kolegą. Że te wszystkie rozmowy które były przeznaczone dla mnie, były prowadzone z nią. Podejrzewam, że nie doszło między nimi do niczego więcej oprócz czułych słówek, flirtów czy gestów, jednak mając na uwadze to co mi zrobił poprzednio, po próbach rozmów, zerwaliśmy. Rozstając się on szczerze mi wyznał, że chciałby ,,spróbować" z tą dziewczyną, mi po raz kolejny pękło serce.
Po raz kolejny zdradzona, wysłuchiwałam przez kolejne miesiące od wspólnych znajomych ,,newsów" że zaczęli być razem, że nie odstępuje jej w pracy na krok. Sielanka trwała jakieś trzy miesiące, bo on znowu stwierdził, że jestem kobietą jego życia. Znowu zaczęły się listy, podrzucanie pod drzwi prezentów i zasypywanie mnie wiadomościami z prośbą o spotkanie. Początkowo je ignorowałam, w końcu postanowiłam się spotkać żeby odzyskać swoje rzeczy, które u niego zostały i wysłuchać. On oczywiście ze zbiedzoną miną mówił jaki to błąd popełnił ale na moje pytanie dlaczego je popełnił stwierdził tylko że to przez to że poświęcał za mało czasu mi a za dużo pracy. Nie przekonał mnie ten argument, postanowił więc posunąć się do ostateczności - podrzucił (bo inaczej tego nazwać się nie da) do rzeczy które miał mi oddać pierścionek zaręczynowy wraz z listem, w którym pisze że już dawno powinnam go dostać i że ma nadzieję że być może kiedyś zmienię zdanie. To było jakiś czas temu, od tamtej pory nie spotkałam się z nim i nie mam zamiaru wrócić, jednak co mnie dręczy to fakt... że mimo tego że chodzę na randki, podobam się facetom, to żadnego nie widzę jako potencjalnego partnera. Cały czas mam przed oczami mojego eks. Dodatkowo nie pomaga w tej sytuacji nasza wspólna znajoma, która uważa że mój eks się zmienił i będzie teraz ,,wspaniałym mężem" i robi mi wyrzuty sumienia że go odrzucam. Zbyt wiele razy mnie zranił, żebym po raz kolejny miała nawet odwagę by mu wybaczyć - później przecież cały czas miałabym wątpliwości czy aby na pewno jest wobec mnie lojalny. Dodatkowo nie wpływa na mnie pozytywnie fakt że niedługo kończę 31 lat i czuję ten tykający biologiczny zegar. Na wigilii w pracy wszyscy życzyli mi ,,miłości" i coś we mnie pękło. Chyba zbliżające się święta wywołują we mnie te emocje, bardzo negatywne. Strach, że będę sama bo nikogo do siebie nie ,,dopuszczę", że będę sama. Czy któraś z was była w podobnej sytuacji? jak sobie pomóc? Pocieszcie dziewczyny, czuję się jakbym przebiegła maraton, nie mam siły na nic
|